Kasa chorych przeżywa oblężenie. Dziennie przyjmuje kilkadziesiąt wniosków od osób, które chcą wyjechać do sanatorium. Problem w tym, że zainteresowani muszą uzbroić się w cierpliwość
i poczekać na miejsce w uzdrowisku rok, a nawet dwa lata.
– Nasi ubezpieczeni sądzą, że miejsce w sanatorium można otrzymać z tygodnia na tydzień. A tak nie jest. Jeżeli skierowanie zostanie złożone w czerwcu, do wyjazdu nie dojdzie w tym roku – mówi Anna Józefczuk-Majewska, rzecznik prasowy LRKCh.
Na sanatorium czeka się nawet dwa lata. Dotyczy to osób ze schorzeniami kardiologicznymi i narządów ruchu. Rok muszą odczekać chorzy mający kłopoty z górnymi drogami oddechowymi, cukrzycy, pacjenci ze schorzeniami ginekologicznymi, gastrologicznymi, urologicznymi.
– Pacjenci składający skierowania preferują określone miejscowości i terminy – dodaje Józefczuk-Majewska. – Nasz pracownik robi na wniosku adnotację uwzględniającą te życzenia. Ubezpieczeni najczęściej proszą o wyjazd do Nałęczowa, Krynicy, Buska i Kołobrzegu. Ale nie zawsze możemy je spełnić.
Skierowania, które spływają do kasy chorych opiniuje lekarz specjalista, który ostatecznie decyduje do jakiej miejscowości kierowany jest pacjent. Osoby ze schorzeniami kardiologicznymi leczą się więc w Ciechocinku, Nałęczowie, Kołobrzegu, Ustce, Świnoujściu, Kudowie, Polanicy, Inowrocławiu. Ze schorzeniami reumatologicznymi w Połczynie, Kołobrzegu, Ciechocinku, Inowrocławiu, Busku, Iwoniczu, Świeradowie, Ustroniu, Polańczyku. Mający kłopoty z drogami oddechowymi mogą wyjechać na leczenie do Szczawna, Szczawnicy, Muszyny, Ciechocinka, Kołobrzegu, Ustki.
Do sanatorium nie mogą pojechać osoby nie ubezpieczone. Do wyjazdu dyskwalifikują też schorzenia takie, jak choroby psychiczne, padaczka, ostre choroby zakaźne, choroby pasożytnicze. Pobyt w sanatorium wykluczają wszystkie stany chorobowe, które uniemożliwiają pacjentowi korzystanie z zabiegów.