Znam swoich klientów od lat, widujemy się praktycznie codziennie. Dlatego trudno mi patrzeć, jak rezygnują z wieloletnich przyzwyczajeń zakupowych – mówi właścicielka niewielkiego sklepu spożywczego w jednej z północnych dzielnic Lublina.
Lublin, piątkowe popołudnie. Zachodzę do niewielkich sklepów spożywczych żeby porozmawiać z ich właścicielami i sprzedawcami, o tym jak w nowym roku wygląda ich praca. Pytam o wyższe rachunki za media i koszty pracy.
– Pani zauważyła ten problem teraz, ale ja go widzę od połowy tamtego roku – słyszę w sklepie ogólnospożywczym oddalonym o ok. 10 km od Lublina. – Od tego czasu nie było miesiąca, żeby zamawiany towar nie szedł w górę. Najgorszy był grudzień. Podwyżki były wtedy bardzo duże. O ile wcześniej mogłem nie podnosić cen godząc się na niższą swoją marżę to wtedy zmiany były już konieczne.
– Teraz będą kolejne? – pytam.
– Na pewno. Więcej płacę u hurtowników, czekam też na wyższy rachunek. U mnie na prąd jest światło, lodówki i klimatyzacja. Obawiam się, że ta podwyżka mnie zaboli. Przecież będę musiał włożyć te koszt w sprzedawane produkty. Nie będę przecież dokładał do interesu – tłumaczy mój rozmówca.
W poszukiwaniu promocji
Sprzedawcy, z którymi rozmawiam przyznają, że podwyżki są dla klientów bolesne.
– Ludzie coraz baczniej patrzą na swoje portfele, wcześniej to się nie zdarzało. Prowadzę osiedlowy sklep od ponad 20 lat. Znam większość klientów. Wiem, co kupują, jakie mają przyzwyczajenia. Mam klientkę, która co sobotę kupowała placek drożdżowy. Teraz bierze go pół. Inna pani regularnie Brala dwie garści cukierków. Od dłuższego czasu z nich rezygnuje i ciężko przy tym wzdycha – słyszę od innej sprzedawczyni.
– Klienci skarżą się na wzrost cen? – dopytuję.
– To są bardzo nieprzyjemne rozmowy – przyznaje kobieta. – Ludzie pytają ile coś kosztuje, ale tego nie biorą. I widzę też coś, czego wcześniej nie było. Ja sprzedaję coraz mniej, za to coraz częściej słyszę, że w jednej sieciówce będzie jutro promocja na piersi kurczaka, a w drugiej jak się kupi kilka maseł to będzie taniej. Więc ludzie jeżdżą. Kiedyś tak bardzo promocje ich nie interesowały.
Nie jestem wielbłądem
– To straszne, ale zaczynam bać się ludzi – przyznaje inna sprzedawczyni z Lublina. Rozmawiamy drugi raz w ciągu tygodnia. – W przyszłym tygodniu do zera spadnie VAT na podstawowe produkty spożywcze. Jest już nawet mail, na który klienci mają wysyłać skargi jeśli zauważą, że ceny w sklepach nie spadną.
Kobieta tłumaczy, że cena którą ostatecznie płacimy przy kasie, ma wiele części składowych. Nawet jeśli VAT zostanie odliczony to klienci mogą nie odczuć zmiany, bo droższy jest towar w hurtowni i rosną koszty prowadzenia działalności.
– Boję się kontroli i tego, że ktoś zarzuci mi, że oszukuję i chcę się bogacić kosztem tej sytuacji. Nie wiem, jak mam tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Powiem pani, że coraz częściej zastanawiam się, czy nie zrezygnować z prowadzenia sklepu. Duże sieci mają większe możliwości, mały przestaje być atrakcyjny. I jeszcze ciągle ten strach co dalej.
Będą kontrole
Wkrótce Inspekcja Handlowa rozpocznie stały monitoring cen produktów spożywczych m.in. pieczywa, nabiału, warzyw i owoców.
– Wartość koszyka dóbr podstawowych będziemy monitorować w największych sieci handlowych w Polsce. Zachęcamy również mniejszych przedsiębiorców do odpowiedzialności i niewykorzystywania sytuacji do podnoszenia cen i marż kosztem konsumentów – mówi prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Tomasz Chróstny. – Kolejnym krokiem mogą być postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów, za które grozi kara do 10 proc. obrotu.
Prezes UOKiK apeluje: Jeżeli zauważyłeś nieprawidłowości związane z ceną towarów po obniżkach VAT – zawiadom UOKiK. Uruchomiliśmy specjalny adres: zgloszenia.ceny@uokik.gov