- Ja się czuję dobrze. Gorzej musi czuć się minister Janik. Skoro stać go na słowa niebezpieczne, nie powinien pełnić wysokich funkcji. Ani we władzach państwowych ani w żadnych innych, gdzie przychodzi pracować z człowiekiem.
• Tak pana boli porównanie z cepem?
- Boli, że w słowach ministra polskiego rządu słychać drwinę z mieszkańców polskiej wsi, a to jest co najmniej czterdzieści procent Polaków. A jeśli ktoś nie potrafi w sposób godny i odpowiedzialny traktować zwyczajnych ludzi, to nie powinien brać pensji ze środków podatników czyli tych, z których drwi.
• W prasowych tytułach pojawia się zdanie: PSL z wozu, koniom lżej. Poleciały też głowy na Lubelszczyźnie. Co pan na to?
- Moje przewidywania co do pracy obecnego rządu się sprawdziły. Ale trudno, żebym miał z tego powodu satysfakcję. Wolałbym, żeby nie było recesji ani wielkiego bezrobocia.
• Przecież to wy zawieraliście koalicję z SLD, co było jednoznaczne z wzięciem odpowiedzialności za los Polaków.
- Na posiedzeniu Rady Naczelnej PSL, która odbyła się przed zawarciem wspomnianej koalicji wyraźnie powiedziałem, że jestem jej przeciwny. Na takich warunkach, jakie zaproponowało SLD była to dla mnie randka w ciemno.
• Spodziewał się pan, że rozwód nastąpi tak szybko?
- Spodziewałem, że nieokreślone warunki brzegowe umowy spowodują jej rychły rozkład. Sądzę, że wicepremier Kalinowski był zbyt łatwowierny. Wraz z kolegami nie zdawał sobie sprawy, że naprzeciwko siedzą wytrawni gracze. Żeby nie powiedzieć cynicy. Niektórzy byli w przeszłości prominentnymi działaczami powiązanymi z Moskwą, a dziś prowadzą Polskę do Brukseli. Obrócić się o 180 procent to ogromna sztuka i mało kto tak potrafi.
• Stanęliście okoniem wobec winiet. Ale skąd biedne państwo ma brać pieniądze na autostrady?
- Zgadzam się, że to kontrowersyjny temat. Ale nie to było powodem sprzeciwu PSL i nie z tego powodu staliśmy się niewygodni.
• A z jakiego?
- To jest jedna z najgorzej przygotowanych ustaw. Nie mogliśmy zgodzić się na dofinansowanie obcych podmiotów gospodarczych, które miałyby budować autostrady. Wyszło na to, że przychodzi biedny kapitał zachodni i my Polacy musimy go wspomagać. W dodatku tak się dziwnie złożyło, że na te odcinki, gdzie będzie duży ruch i wpływy dziwnie chętnie znaleźli się wykonawcy. To co, te gorsze odcinki mieli budować Polacy? Nie mogliśmy zgodzić się na nieracjonalną koncepcję budowy autostrad.
• No to skąd wziąć pieniądze na autostrady?
- W ubiegłym roku liczba samochodów w Polsce wzrosła o czterdzieści procent, a sprzedaż paliw zmalała. Wystarczy znaleźć dziurę, załatać i pieniądze, które wyciekają skierować na autostrady.
Ale jeszcze nie to jest najgorsze.
• A co jest najgorsze?
- Najgorsze jest to, że SLD nie ma koncepcji na uzdrowienie polskiej gospodarki.
• To nie jest zbyt ogólny zarzut?
- Nie został zrealizowany podatek importowy. Nie zreformowano Rady Polityki Pieniężnej. Nadal obowiązuje zasada: rząd sobie a rada sobie. Nie widać ożywienia w żadnej dziedzinie gospodarki. Hutnictwo na łopatkach, zbrojeniówka na łopatkach, kolej ledwo zipie, służba zdrowia w agonii. Katastrofa na wsi. Utrata bezpieczeństwa żywnościowego państwa. Tracimy bezpieczeństwo energetyczne, bo polskie firmy idą w niemieckie i szwedzkie ręce.
• Może polskie rolnictwo jest zbyt drogie?
- Więc w tej sytuacji każdy nowy pomysł, który da pracę ludziom na wsi jest cenny. SLD nie poparło naszej koncepcji biopaliw.
• Co dałaby ta koncepcja polskim rolnikom?
- Dwa miliony hektarów pod zasiew, zbyt na produkty i sto tysięcy miejsc pracy w rolnictwie i jego otoczeniu. Mało. Ale jak się nie ma żadnej koncepcji to o czym mówić?
• Przecież to dopiero niecałe dwa lata rządów. Premier Miller powiedział, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna?
- Życzę premierowi, żeby dobrze skończył. Ale wszystko na to wskazuje, że życiowa dewiza premiera w rządzeniu mu nie wyjdzie.
• Ale z pana pesymista.
- Ja? Wystarczy spojrzeć wokoło jak naród cieszy się z rządów premiera Millera. Po roku notowania spadły do poziomu notowań rządów Jerzego Buzka. Ludzie mówią "dość”. Bunt w służbie zdrowia, bunt na kolei, bunt rolników.
• Co pan sądzi o aferze Rywina?
- Za długo żyję na tym świecie by nie wiedzieć, że jak w Polsce pojawiają się afery o długim żywocie medialnym, to służy to zasłonieniu podstawowych problemów w państwie. Służą odwróceniu uwagi. Co do samej afery: wiadomo, że toczy się w Polsce walka o rząd dusz. Kto będzie miał w ręku zgrupowane środki przekazu i pieniądze, będzie miał władzę nad kształtowaniem opinii. Będzie mógł głosić jedną i tylko jedną prawdę. Ale to już w czasach stalinowskich było i się nie sprawdziło.
• Czyli to tylko zasłona dymna? Co miała zasłonić?
- Najbardziej gorzką dla polskiego społeczeństwa prawdę, że oto mamy do czynienia z postępującą degradacją ekonomiczną narodu polskiego. Ponad pięćdziesiąt procent polskich rodzin żyje poniżej poziomu minimum socjalnego. Szesnaście procent poniżej bezpieczeństwa biologicznego. Co drugi Polak w wieku od 15 do 64 lat nie ma pracy. Jeśli wziąć pod uwagę ten wskaźnik, to w krajach związanych z unią zajmujemy ostatnie miejsce. Jest co zasłaniać?
• Jest. Co jeszcze daje zasłona dymna?
- Pozwala bezkarnie uprawiać propagandę sukcesu po negocjacjach w Kopenhadze. Z jednej strony w Internecie tysiące stron po angielsku, z drugiej brak rzetelnych, odpowiedzialnych informacji dla zwykłych ludzi. Polak, który będzie głosował za wejściem do unii chce wiedzieć, co na tym zyska, co straci. Doszło do tego, że nie wiedzą tego parlamentarzyści.
• Wróćmy do rządów SLD. Przed wyborami zapewniono ludzi, że partia ma dobry program, zawodowców do jego realizacji i chce dobrze dla ludzi. To były obiecanki, cacanki?
- Dramat SLD polega na tym, że wiarygodność jej obecnych liderów w dużym stopniu sprowadza się do znanego powiedzenia, że partia jest wiarygodna, bo jak mówi że da, to mówi. Jak mówi, że weźmie, to weźmie. Powiedzenie wyszło z mody, czasy nie te, czas na zmiany w lewicy. Brakuje ludzi kreatywnych, sprawdzonych fachowców z dziedziny administracji i gospodarki. Wiedza wynikająca z doświadczeń w partyjnym aparacie politycznym czy jak to się zgrabnie mówi w ruchu młodzieżowym - już nie wystarcza.
• A jak pan patrzy na lubelskie podwórko? Z jednej strony lecą głowy PSL, z drugiej pańscy koledzy zdradzają swoją partię i idą na układ z SLD? Głupio panu?
- Żal.
• Czego?
- Nie zdrajców. Żal mi tego, że oni zdradzają mieszkańców Lubelszczyzny. Tworzą imperia, kupują samochody, wyposażają kuchnie. W końcu dojdzie do tego, że w Urzędzie Marszałkowskim będzie pracować więcej dyrektorów i kierowników niż ich podwładnych. Ale to już jest inna bajka. Przepraszam, randka w ciemno...