I terroryzuje – zaalarmowali redakcję pracownicy SP ZOZ. – Każe podpisywać oświadczenia o zamrożeniu pensji na poziomie 2000 roku pod groźbą zwolnienia z pracy.
Rozmawialiśmy też z pracownikami innych przychodni SP ZOZ, do których dyrektor wybiera się w najbliższych dniach. – Podwyżek nie mieliśmy od 1997 roku – mówią. – Średnio zarabiamy 600–700 zł. Jesteśmy przestraszeni. Na razie nikt oświadczenia nie podpisał. Ale na pewno ktoś się w końcu ugnie w obawie o pracę.
Przedwczoraj zakończyło się referendum zorganizowane przez związki zawodowe. Pytanie brzmiało: Czy jesteś za propozycją dyrektora, by bezterminowo utrzymać płace na poziomie 2000 r.? Ponad 80 proc. odpowiedziało – nie. Bezterminowe zamrożenie płac oznacza rezygnację z podwyżek.
Dyrekcja może wziąć wyniki referendum pod uwagę, ale nie musi. Jak się okazuje dyr. Malmon nie wziął. I rozwozi oświadczenia. – Pensja się nie zmieni. Chodzi o rezygnację z podwyżki – przekonuje dyr. J. Malmon. – Nie mamy pieniędzy na jej wypłatę. Nasze zobowiązania z tego tytułu wynoszą 9 mln zł.
Dyrektor mówi, że wśród osób ubiegających się o pieniądze są byli i obecni pracownicy. – Byli pracownicy nie są już związani z naszą firmą, więc idą z prawomocnymi wyrokami sądowymi do komornika, który ściąga z naszego konta należności – dodaje. – Z tego tytułu wypłaciłem w ubiegłym roku 800 tys. zł. To nas paraliżuje. Nie możemy sobie pozwolić na wzrost zadłużenia.