Dyrektor z lubelskiego Urzędu Marszałkowskiego stanie przed sądem. Odpowie za przekroczenie uprawnień. – Dzięki sfabrykowanej na jego polecenie dokumentacji, lubelski przedsiębiorca mógł wyjechać z misją gospodarczą do Uzbekistanu – dowodzi prokuratura
Akt oskarżenia przeciwko Arturowi Habzie (urzędnik zgodził się na podanie nazwiska) trafił właśnie do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód.
Dyrektor Departamentu Gospodarki i Współpracy Zagranicznej w urzędzie marszałkowskim przekroczył swoje uprawnienia oraz namawiał podwładnych do poświadczenia nieprawdy – ustalili śledczy. Przed sądem staną również dwie pracownice urzędu – Justyna K. i Aleksandra B., które – jak dowodzi prokuratura – wykonały polecenie przełożonego i poświadczyły nieprawdę w dokumentach.
Co znalazło CBA
Wszystkie zarzuty to pokłosie kontroli, jaką w 2016 r. rozpoczęło w urzędzie Centralne Biuro Antykorupcyjne. Agenci sprawdzali m.in. dokumentację wyjazdów zagranicznych przedsiębiorców, organizowanych w ramach programu Marketing Gospodarczy Województwa Lubelskiego. Wyjazdy wspierała finansowo Unia Europejska.
W kwietniu 2015 r. urząd organizował nabór na misję gospodarczą do Uzbekistanu. Zgłosiła się m.in. lubelska firma G. Bez problemów przeszła całą procedurę i została zakwalifikowana. Wyjazd jednak, z przyczyn technicznych, przeniesiono na jesień 2015 r.
Wiązało się to z koniecznością przeprowadzenia ponownego naboru, którego termin kończył się 21 sierpnia. Firma G. zgłosiła się ponownie. Członkowie urzędowej komisji zwrócili jednak uwagę, że na załączniku do aplikacji brakuje podpisu przedstawiciela spółki. Zgodnie z regulaminem, był to brak formalny, który eliminował wniosek z dalszej oceny merytorycznej. Aplikacja została więc odrzucona. Dwa dni później na stronach internetowych urzędu opublikowano listę przedsiębiorców zakwalifikowanych do wyjazdu. Firmy G. na niej nie było.
Brakujący załącznik
Z akt sprawy wynika, że prezes spółki interweniowała wówczas u Artura Habzy. Po telefonicznej „reklamacji” dyrektor rozszerzył listę firm do dziewięciu. Przepisy dawały mu taką możliwość. W sieci opublikowano nową listę, na której była już spółka G.
Problem pojawił się rok później, kiedy w urzędzie zjawiło się CBA. Urzędnicy dostarczali kontrolerom kolejne partie dokumentów. Przy okazji okazało się, że w dokumentacji wyjazdu do Uzbekistanu brakuje załącznika z wymaganym podpisem.
Śledczy ustalili, że Artur Habza spotkał się wtedy z członkami komisji kwalifikacyjnej. Polecił Justynie K. i Aleksandrze B. „wytworzenie i podpisanie załącznika poprzez antydatowanie”. Powołany później biegły ocenił, że podpis przedstawiciela G. został podrobiony.
Do dokumentacji dołączono rzekomo podpisany w terminie załącznik. To jednak stało w sprzeczności z zapisami prac komisji, która rok wcześniej odrzuciła wniosek G. – ustaliło CBA. Sprawa trafiła więc do prokuratury.
Jestem niewinny
Artur Habza nie przyznał się do zarzutów. Wyjaśnił, że tylko zwiększył liczbę uczestników wyjazdu, do czego miał prawo. Stwierdził, że urząd nie poniósł straty (11,5 tys. zł za przelot i hotel dla przedstawiciela G.), bo gdyby przedsiębiorca nie wyjechał, pieniądze by przepadły. – Jestem pewien, ze w sądzie wszystko zostanie wyjaśnione. Jestem niewinny i w pełni przekonany, że ta sprawa zakończy się dla mnie pomyślnie – komentuje Artur Habza.
– Mogę tylko ubolewać, że w tej sprawie postawiono zarzuty urzędnikom. Obowiązuje jednak zasada domniemania niewinności, dlatego do ogłoszenia wyroku nie chcę tego komentować – mówi z kolei marszałek Jarosław Stawiarski. Jak twierdzi, o ustaleniach śledczych dowiedział się od nas.
Justyna K. również nie przyznała się do winy. Wyjaśniła, że w 2016 r. w urzędzie doszło do nieformalnego spotkania. Padła wówczas sugestia by „przepisać brudnopis dokumentacji”. Urzędniczka nie pamiętała, kto wydał takie polecenie, ale je wykonała.
Aleksandra B. również zaprzeczyła zarzutom. Wyjaśniła, że kiedy przyszła do pracy dostarczyć zwolnienie lekarskie, podpisała jedynie dokumenty przedstawione przez pracowników.
Oskarżonym grozi do 5 lat więzienia.