Grożą nam, awanturują się, używają wulgarnych słów, zanieczyszczają izbę przyjęć – tak lekarze z Kliniki Chorób Wewnętrznych SPSK 1 w Lublinie opisują pacjentów przywożonych przez policję. Nie chcą, aby zmuszano ich do badania takich osób. Dyrektor szpitala jest zaskoczony postawą podwładnych.
„Uniemożliwiają opiekę nad pacjentami w Izbie Przyjęć i naszej Klinice oraz konsultacje w innych klinikach (brakuje czasu i miejsca dla prawdziwych pacjentów, w tym będących w stanie bezpośredniego zagrożenia życia” – czytamy w piśmie do dyrekcji. Podpisało się pod nim 21 lekarzy z kliniki. Od dyrekcji żądają rozpatrzenia swoich racji.
Dr Marek Paździor, zastępca dyrektora ds. lecznictwa tego szpitala, jest zaskoczony sformułowaniami zawartymi w piśmie.
– Sam opatruję pacjentów przywiezionych spod mostu, brudnych, zarobaczonych – mówi. – Wiem, że nie jest to przyjemne, ale jest to wpisane w nasz zawód. Lekarz nie może przecież dzielić pacjentów na „prawdziwych” czy „normalnych” i takich przywożonych przez policję. Zrozumiałbym jednak prośbę o wzmocnienie dyżurów, ochronę czy odpowiedni sprzęt medyczny.
Zastępujący kierownika kliniki dr hab. Jerzy Mosiewicz wyjaśnia, że nie takie były intencje pisma. – Nie podpisałem tego protestu i zwróciłem uwagę na niektóre sformułowania – mówi dr Mosiewicz. – Wiem jednak, że lekarzom chodziło o wzmocnienie dyżurów, wydzielenie pomieszczeń dla przywożonych przez policję itd. Niemniej chcę podkreślić, że nie doszło do odmowy zbadania jakiejkolwiek osoby.
– Jeśli doszłoby do odmowy udzielenia świadczenia, postąpię zgodnie z kodeksem pracy – oświadcza dyrektor szpitala Marzenna Pomarańska-Olszak. – Pismo lekarzy bardzo mnie zaskoczyło zawartymi w nim sformułowaniami. Nie uznaję dzielenia pacjentów na lepszych i gorszych. Dlatego skieruję pismo lekarzy do Izby Lekarskiej.
Lekarze podpisani pod protestem odmówili rozmowy z Dziennikiem. Jednocześnie stwierdzili, że nie wyrażają zgody na publikację na temat ich korespondencji z dyrekcją szpitala.