Nie chcesz się denerwować za kierownicą, to omijaj okolice Hutniczej, Gospodarczej, ronda przy Turystycznej i Mełgiewskiej. Bo nie ma sposobu na stada samochodów nauki jazdy tamujących tam ruch.
- Nie mam pretensji do ludzi, którzy się uczą, ale do instruktorów. Nie można wpuszczać zielonego człowieka, który z trudnością rusza i ledwo toczy się po jezdni, w gęsty ruch uliczny - mówi Krzysztof Jastrzębski, kierowca z Lublina. - Moim zdaniem, policja powinna się przyjrzeć "elkom”. Tym, które się ewidentnie wloką, nie potrafią sprawnie ruszyć spod świateł, wlepiać mandaty za wstrzymywanie ruchu - dodaje kierowca, widząc w wolno jadących autach z "L” główną przyczynę korków w tym rejonie miasta.
Policja jednak się z tym nie zgadza.
- Nie możemy karać instruktora, za to, że uczy jeździć. Kursanci są różni, jedni uczą się szybciej, inni wolniej. Zgadzam się, że niektórzy zbyt szybko wyjeżdżają na jezdnię, nie potrafiąc sprawnie obsługiwać samochodu - tłumaczy Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- "Elki” to chyba jedyne w mieście pojazdy jeżdżące przepisowo. Oczywiście, naganny jest fakt, jak samochód nauki jazdy trzy, cztery razy gaśnie na skrzyżowaniu, bo instruktor nie nauczył ucznia ruszać - mówi Maciej Kulka, właściciel jednej z lubelskich szkół nauki jazdy. - W takim przypadku instruktor natychmiast powinien wrócić z uczniem na plac i go tego nauczyć - twierdzi Kulka.
Kierowcy też mogą reagować na takie sytuacje. Na samochodach nauki jazdy większości szkół zawsze sa numery telefonów do ośrodka. - Trzeba dzwonić do szkoły nauki jazdy ze skargą na instruktora. Można też powiadomić policję, która może wlepić takiemu instruktorowi mandat za tamowanie ruchu. Takie przypadki już były w Lublinie - radzi właściciel szkoły jazdy.