Polscy europosłowie na potęgę zatrudniają asystentów. Deputowanych z naszego regionu nie ma wśród rekordzistów.
Każdy eurodeputowany ma 21 tys. euro miesięcznie do wydania na biuro, w tym na współpracowników.
Jak w rankingu wypadają nasi europosłowie? Nie najgorzej. Lena Kolarska-Bobińska (PO) ma 10 asystentów: dwóch w Brukseli i ośmiu w kraju. Arkadiusz Bratkowski (PSL) – siedmiu, w tym pięciu w Polsce. Natomiast Mirosław Piotrowski (startował z listy PiS) dorobił się sześciu asystentów, w tym czterech w kraju.
– Ja mam optymalną liczbę współpracowników potrzebnych do wypełniania zadań eurodeputowanego. Jeśli jest więcej pracy, to przyjmujemy młodych ludzi na staż – tłumaczy Kolarska-Bobińska. Dodaje, że jej ośmiu asystentów w kraju obsługuje pięć biur w regionie. Jedna osoba akredytowana przy Parlamencie Europejskim odpowiada za prace legislacyjne, a druga np. prowadzi Kolarskiej-Bobińskiej kalendarz, pomaga w przygotowaniu podróży lub pisaniu artykułów.
Nie tylko polscy eurodeputowani lubią zatrudniać asystentów. Jak zauważa gazeta.pl. np. rumuński deputowany George Sabin Cutas, zatrudnił łącznie 22 asystentów (20 w kraju i dwóch akredytowanych).