Droższy i gorszy niż podobne amerykańskie czy kanadyjskie - taki skatepark fundują nam władze miasta. - To tak, jakby zrobić boisko w kształcie półksiężyca - twierdzą amatorzy deskorolek.
Skatepark, który stanie przy ul. Herbowej, zajmie 1294 mkw.
Bońkowi Falickiemu, doświadczonemu deskorolkarzowi, startującemu w wielu zawodach opadły ręce, kiedy spojrzał na projekt. - Przeszkody są fatalnie rozmieszczone.
Kom-Eko z konsorcjum budującego skatepark wstrzymało roboty i zgodziło się, żeby deskorolkarze poprawili projekt. - To, że obiekt może wydawać się drogi, jeszcze nic nie znaczy. Czekamy na uwagi przyszłych użytkowników, jesteśmy skłonni zmienić projekt i rozstawienie urządzeń, jeśli będzie potrzeba - mówi Henryk Korczewski, dyrektor Wydziału Strategii i Rozwoju w lubelskim magistracie.
- Przygotowaliśmy wstępny projekt zmian, ale najlepiej wymienić przeszkody. Swoją drogą to urzędnicy są odpowiedzialni za dopilnowanie, żeby projekt był dobry i pieniądze nie poszły na marne - dodaje Falicki.
Nie tylko cena budzi wątpliwości. Oprócz betonowych przeszkód na Herbowej staną murki, trybuny, pole do gry w szachy, dwa placyki rekreacyjne, teren zostanie ogrodzony siatką i obsadzony zielenią. Dotarliśmy do szczegółowego kosztorysu skateparku. Okazało się, że elementy towarzyszące obiektowi (zieleń, ogrodzenie, trybuna) pochłoną ponad 200 tys. zł.
Sprawę skateparku pierwszy raz opisaliśmy na początku maja. Okazało się, że został zaprojektowany pod konkretną firmę, jeszcze przed ogłoszeniem przetargu na jego budowę. Projekt przygotowało dwa lata temu lubelskie biuro Mawar. Zakłada, że dostawcą przeszkód ma być śląska firma Beton-Bytom. I wykonawca nie może skorzystać z innej.
- Miasto chciało, żeby skatepark był z prefabrykatów. Dlatego nie mogłem umieścić na projekcie abstrakcyjnych elementów. Projekt powstawał od kilku lat, wtedy na rynku była chyba tylko jedna firma i dlatego ją wybrałem - mówił wówczas współautor projektu Jacek Mazurek. •