Zwolnionego w ubiegłym roku zastępcę dyrektora z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego przywrócił do pracy lubelski sąd. Problem
w tym, że jego stanowisko jest już zajęte. Niewykluczone, że sądy wydadzą takie same wyroki w podobnych sprawach.
– W całym ubiegłym roku w wyniku reorganizacji z urzędu odeszło 107 osób. W ten sposób zredukowano zatrudnienie w LUW o ponad 11 procent – mówi Krzysztof Komorski, rzecznik prasowy wojewody.
Wśród nich znalazł się m.in. Marcin Pawlak, który od lipca 1998 roku był zastępcą dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego. Pracę stracił 11 marca ubiegłego roku. – Nowy dyrektor generalny zarzucił mi brak kwalifikacji. Chodziło o brak wyższego wykształcenie. Tego faktu nigdy nie ukrywałem. Zresztą nie miało to żadnego wpływu na wyniki mojej pracy, o czym świadczą liczne nagrody, które otrzymałem – wspomina Pawlak.
Dlatego ubiegłoroczną decyzję dyrektora generalnego LUW uznał za nieuzasadnioną i skierował sprawę do Rejonowego Sądu Pracy w Lublinie. Wyrok w tej sprawie zapadł w poniedziałek. Sąd podzielił opinię Pawlaka i uznał, że brak wykształcenia wyższego nie przeszkadza w zajmowaniu takiego stanowiska. – Ale wyrok nie jest prawomocny – tłumaczy Grażyna Kutermankiewicz, radca prawny LUW.
To oznacza, że procedura trwać może jeszcze kilka miesięcy. Mimo to Pawlak już w tym tygodniu zamierza stawić się do pracy, do czego ma prawo. Problem w tym, że jego stanowisko jest już zajęte przez Włodzimierza Stańczyka. Co się stanie, jak Pawlak pojawi się w urzędzie? – Decyzja dotycząca dalszej pracy pana Pawlaka zostanie podjęta z chwilą uprawomocnienie się wyroku – zapowiedział Rafał Przech z Zespołu Prasowego LUW.
To nie jedyna sprawa, jaką w sądzie pracy założyli byli pracownicy urzędu przyjęci do pracy za rządów AWS, a zwolnieni przez lewicę. Na sądowe rozstrzygnięcie czeka m.in. Mariusz Deckert, były pełnomocnik ds. ochrony informacji niejawnych. Stanowisko musiał opuścić wiosną ubiegłego roku. Jego miejsce zajął Grzegorz Wołoszko związany z Unią Pracy.
– Przyjęto do pracy człowieka, który nie miał niezbędnego poświadczenia bezpieczeństwa uprawniającego do wglądu do tajemnic państwowych, a zwolniono mnie, choć miałem takie poświadczenie. Jako przyczynę podano likwidację biura ochrony informacji niejawnych. Tymczasem to biuro działa dalej – wspomina Deckert.
Deckert jest obecnie szefem kancelarii prezydenta Lublina. – Co będzie, jak sąd przywróci mnie na byłe stanowisko? Jeszcze nie wiem, ale z pewnością rozważę, czy nie wrócić do LUW – zapowiada.