Fundacja Lubelskie Centrum Żeglarstwa chce oddać miastu teren na Marinie po tym, jak okazało się, że nie dostanie od Ratusza 8 mln zł na budowę ośrodka żeglarskiego.
– Podtrzymujemy swoje stanowisko, że fundacja może starać się pozyskać te pieniądze z innych źródeł – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta. Teoretycznie, fundacja nie ma dużo czasu, bo jeśli nie otworzy ośrodka do 1 listopada przyszłego roku, będzie musiała zapłacić 5 mln zł kary pomniejszonej o kwotę faktycznie wydaną na projekt. Ale Lubelskie Centrum Żeglarstwa nie zamierza czekać ponad rok i poprosiło Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, od którego dzierżawi ten grunt, o jak najszybsze rozwiązanie umowy.
– Była taka propozycja, prowadzimy z fundacją rozmowy w tej sprawie – potwierdza Miłosz Bednarczyk, rzecznik MOSiR. Rozmowy dotyczą m.in. wspomnianej kary umownej i tego, jak obie strony mają ułożyć dalszą współpracę, aby projekt nowoczesnej przystani żeglarskiej doczekał się realizacji. Dla MOSiR wcześniejsze przejęcie tego terenu oznacza jednak brak wpływu z czynszu dzierżawnego i dodatkowe wydatki na utrzymanie terenu, np. jego sprzątanie i koszenie.
Ratusz wycofując się z pomysłu dofinansowania budowy ośrodka oznajmił, że chce, by inwestycję przejął MOSiR. – Podtrzymujemy ten pomysł – mówi Krzyżanowska. – Chcemy, by w przyszłym roku MOSiR wystąpił o dotację z nowego rozdania funduszy unijnych.
Sama fundacja nie komentuje sprawy. – Nie mam nowych informacji dla prasy – ucina Katarzyna Plechawska, odpowiedzialna za kontakty z mediami dyrektor ds. rozwoju fundacji.