W sobotę, w Lubinie, Polska reprezentacja pokonała Rosje 7:0. W naszej kadrze, po sześciu latach przygody z futbolem amerykańskim, zadebiutował Bartłomiej Trubaj z Lublina. Rozmowa z Bartłomiejem Trubajem, futbolistą amerykańskim Tytanów Lublin i reprezentacji Polski
• Jak doszło do powołania pana do reprezentacji Polski?
- W Tytanach Lublin gram już od kilku lat i od tego momentu staram się systematycznie podnosić swoje umiejętności. W lecie postanowiłem powalczyć o miejsce w reprezentacji Polski i wybrałem się na try-out (zgrupowanie) w Cetniewie. Te kilka dni dużo mnie nauczyło, a do tego spodobałem się szkoleniowcom reprezentacji i otrzymałem powołanie na mecze z Belgią i Rosją.
• Dzięki temu mógł pan zadebiutować w reprezentacji Polski w meczu przeciwko Rosji rozegranym w minioną sobotę na Arenie Lublin. Jak wyglądały treningi przed tym spotkaniem? Można je porównać do zajęć, które odbywają Tytani?
- Różnica jest diametralna, bo w Tytanach trenujemy trzy razy w tygodniu po dwie godziny. W Cetniewie każdy dzień zaczynał się o 7, a kończył o 22, a harmonogram był dokładnie rozpisany. Codziennie mieliśmy po dwie sesje treningowe, a każda z nich była nagrywana. Później oglądaliśmy je na video i analizowaliśmy nasz każdy ruch.
• Poziom uczestników zgrupowania pewnie również był wyższy, niż w Tytanach...
- Nie tylko niż w Tytanach, ale również dużo wyższy niż w całej pierwszej lidze. Zespoły z Topligi to jednak zupełnie inna bajka. Na zgrupowaniu mogłem się o tym przekonać. Tamci zawodnicy są dużo silniejsi i więksi.
• Z gry w futbol amerykański można wyżyć?
- Nie. Nic się nie zarabia, a jeszcze się dużo dokłada. Dobrze chociaż, że w kadrze wszystko jest za darmo. W Cetniewie trafiliśmy na wspaniałe warunki, rozpoczynając od pokoi, a kończąc na opiece medycznej. Do swojej dyspozycji mieliśmy 4-5 fizjoterapeutów. Nie martwię się jednak finansami, bo sport i pracę zawodową można połączyć. Ja jestem jeszcze studentem, ale nasi trenerzy w Tytanach zawsze powtarzają, że jeśli nie ma się czasu na treningi, to trzeba go sobie zrobić.
• Jak rozpoczęła się pańska przygoda z futbolem amerykańskim?
- To był przypadek. Na studiach nieco grałem w koszykówkę i pewnego dnia zobaczyłem ogłoszenie o rekrutacji do drużyny futbolu amerykańskiego. To był listopad 2009 r. Poszedłem i wsiąkłem w to towarzystwo. Początki były bardzo trudne, bo stanowiliśmy grupkę chłopaków bez piłki i właściwego sprzętu. Pamiętam, że pierwsze treningi odbywały się na błoniach pod Zamkiem Lubelskim. Jeden z nich zakończył się nawet spisaniem przez policję, która myślała, że to jakaś banda opryszków. Z biegiem czasu jednak nasz klub stawał się coraz bardziej profesjonalny. Dzisiaj jesteśmy stowarzyszeniem działającym na zasadach klubu sportowego, mamy managera i zarząd. W ciągu tych kilku lat przez nasz zespół przewinęło się grubo ponad pięćdziesiąt osób. Pamiętam swój pierwszy oficjalny mecz w Tytanach. Graliśmy wówczas w drugiej lidze na stadionie Budowlanych przy ul. Krasińskiego. Pół godziny przed pierwszym gwizdkiem trybuny świeciły pustkami. Myśleliśmy sobie, że spotkanie bez kibiców będzie „wielką lipą”. Na szczęście nagle liczba fanów zaczęła się błyskawicznie zwiększać i ten mecz obejrzało wówczas około pół tysiąca kibiców. Dużo z nich z nami zostało nawet, kiedy zmienialiśmy miejsca spotkań. Dziś gramy na bocznym boisku Areny i zawsze możemy liczyć na gorący doping. Na jedno ze spotkań sprzedaliśmy około sześciuset biletów, mimo że trybuny wokół naszego boiska mają dwieście krzesełek.
• Tego sezonu nie zaliczycie jednak do udanych, bo o utrzymanie w pierwszej lidze będziecie walczyć w barażach. Jest pan zaskoczony tak słabym wynikiem?
- Nie, bo mieliśmy spore braki kadrowe. Wiele osób wykruszyło się w trakcie sezonu z powodu kontuzji, czy spraw życiowych. Na szczęście w lecie zrobiliśmy dodatkową rekrutację i znalazło się kilkunastu chłopaków, którzy wydają się być ciekawym materiałem na futbolistów amerykańskich.
• Czy boicie się spadku do drugiej ligi?
- Nie. Trenujemy od początku września i zrobimy wszystko, aby zostać w pierwszej lidze. Jesteśmy jednak gotowi na wszystkie ewentualności.
Tytani Lublin
Lubelski Klub Futbolu Amerykańskiego Tytani Lublin działa od 2009 roku. Podopieczni Delaine Swensona aktualnie występują w pierwszej lidze i w końcówce października będą musieli walczyć o utrzymanie się w niej w barażach. Oprócz działalności czysto sportowej, Tytani angażują się również w przedsięwzięcia, które mają popularyzować futbol amerykański. W ramach tego organizuję m.in. pokazy dla młodzieży czy mikołajki dla podopiecznych domów dziecka i pogotowia opiekuńczego. Lublinianie posiadają również własny zespół cheerleaderek. Perełki Tytanów pojawiają się na futbolowych spotkaniach od 2012 roku. W klubie prężnie działa również sekcja juniorska, która zawodników w wieku 14-17 lat. Ponadto, od września 2014 roku przy VI LO w Lublinie pod patronatem Tytanów funkcjonuje pierwsza w kraju klasa z futbolem amerykańskim
Brad Arbon, trener reprezentacji Polski:
- Co do występu Bartłomieja Trubaja w meczu Polska-Rosja, to muszę podkreślić, że na tej pozycji jest spora rywalizacja i stosujemy na niej rotację. Każdy trening jest filmowany, przeprowadzana jest analiza video. W związku z tym nie tylko mecze decydują o tym, kto zmieści się w kadrze na starcie z Czechami. To też pewnego rodzaju etap przygotowawczy do 2017 roku i The World Games we Wrocławiu. Grupa zawodników jest szeroka, liczy około osiemdziesięciu graczy i każdy z nich ma szanse na powołanie. Widzimy, że z każdym kolejnym zgrupowaniem zawodnicy lepiej się rozumieją. Tym samym możemy poszerzać zestaw naszych zagrywek.
Jędrzej Stęszewski, prezes Stowarzyszenia PLFA:
- Bartłomiej Trubaj gra na pozycji tight enda i z jednej strony jest liniowym, który może łapać piłkę, a z drugiej musi blokować zawodników oraz robić miejsce dla rozgrywającego. W Polsce nie ma zbyt wielu dobrych tight endów, a Bartek z pewnością należy do krajowej czołówki. Mecz z Rosją w Lublinie był ostatnim elementem przygotowań do spotkania eliminacji do mistrzostw Europy, w których zmierzymy się z Czechami. Nasi południowi sąsiedzi grają w futbol amerykański od ponad dwudziestu lat, dlatego to oni będą faworytem meczu w Pardubicach. Najlepsze czeskie drużyny grają na co dzień w lidze austriackiej, która jest uznawana za drugą na świecie. Oni występują w niezmienionym składzie od 7-8 lat, co w tym sporcie jest potężnym kapitałem. My posiadamy za to znakomity sztab szkoleniowy. Trener Brad Arbon pracował z reprezentacją Niemiec i odnosił z nią wiele sukcesów. Wierzę, że w Pardubicach sprawimy niespodziankę i awansujemy do mistrzostw Europy. Wtedy być może udałoby się zorganizować turniej grupy B w Polsce.