Im bliżej zakończenia budowy lotniska, tym więcej ma ono gospodarzy. – Port jest i będzie w Lublinie – twierdzą władze spółki. – Jaki Lublin? Terminal jest na naszym terenie – odpowiada burmistrz Świdnika. – A pas startowy u nas – dodaje wójt Wólki.
– W Berlinie czy gdzie indziej w świecie, nie istnieje pojęcie "Świdnik”. Należy przyjąć, że lotnisko jest w Lublinie – stwierdził kategorycznie. Dodał, że siedziba spółki też zostanie w Lublinie.
To nie spodobało się w Świdniku. – To u nas jest najnowocześniejszy zakład lotniczy w Europie, m y mamy przedwojenne tradycje lotnicze. Jesteśmy w tym kontekście bardziej znani na świecie niż Lublin – ocenia Waldemar Jakson, burmistrz Świdnika. I podkreśla: Może być Port Lotniczy Lublin, ale w Świdniku. Bo i takie jest jego położenie.
W grze jest jeszcze trzecia miejscowość. Ok. 80 proc. gruntów lotniska leży… w gm. Wólka. – Nasz jest cały pas startowy, więc starty i lądowania będą w Wólce – śmieje się wójt Edwin Gortat. – Gdyby w nazwie lotniska była Wólka, byłaby to znakomita promocja gminy. Myślałem kiedyś o tym, ale przecież szlabanu na pasie nie postawię.
Wójt nie może jednak narzekać, bo z podatków za tereny lotniskowe do budżetu wpływa rocznie 246 tys. zł. Ale żeby dostać się na pas, trzeba będzie wcześniej przejść przez terminal. A ten w większości znajduje się w Świdniku, co także oznacza wpływy z podatków (ponad 200 tys. zł). – Terminal jest w Świdniku, szynobus wjedzie na stację Świdnik – dodaje burmistrz Jakson.
Współgospodarzem lotniska czuje się tymczasem także wójt Mełgwi (ok. 5 proc. terenów). I ma propozycję polubowną: Port powinien się nazywać Lublin–Świdnik – ocenia Wacław Motyl, wójt Mełgwi.
Co na to właściciele portu? – W nazwie widzę zdecydowanie wyeksponowany Lublin – nie ma wątpliwości Krzysztof Żuk, prezydent Lublina (główny akcjonariusz). – W nazwie i w adresie musi być Lublin. A taksówkarz i tak będzie wiedział, że ma jechać do Świdnika – uważa Jacek Sobczak, członek zarządu województwa (drugi z akcjonariuszy).