Pacjentom nie wolno palić nie tylko w budynkach, ale i przed szpitalem. Przynajmniej w teorii. W praktyce nikt tego do końca nie egzekwuje. – Nie służymy w policji – mówią pracownicy szpitali.
Papieros przed drzwiami szpitala to mniejsze zło. – Z moich obserwacji wynika, że pacjenci nie palą już w budynku. Mamy ogród przy szpitalu. Latem pacjenci wychodzą na dwór na spacer i na papierosa. Nie robimy za policjantów i nie staramy się egzekwować zakazu na dworze – przyznaje Barbara Leńczuk, rzecznik prasowy 1 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Lublinie.
Szpital neuropsychiatryczny mówi nawet wprost: w budynku powinny być palarnie. Pacjenci z oddziałów otwartych mogą wyjść na papierosa, ale ci z zamkniętych palą po kryjomu w budynku. Niektórzy nawet kryją się z papierosem pod kołdrą.
– Przed wprowadzeniem nowej ustawy, zorganizowaliśmy palarnie i w udało nam się ograniczyć palenie poza tymi pomieszczeniami. Zdarzało się, że pacjenci łamali regulamin, ale zwykle się do niego stosowali. Inaczej reagują, kiedy dowiadują się, że w budynku w ogóle nie mogą palić – tłumaczy dr Domański.\
Ale inne szpitale raczej nad palarniami się nie zastanawiają. – Wychodzimy z założenia, że nawet jeśli pacjent powstrzyma się od palenia tylko na czas pobytu w szpitalu, to wyjdzie my to na zdrowie. Nie jesteśmy za tym, żeby tworzyć w szpitalu palarnie – mówi Podgórska. – Kiedy nie było tak restrykcyjnego zakazu palenia, pacjenci palili np. na klatkach schodowych i dym się roznosił. Teraz nie ma już palenia w budynku. Może się zdarzyć, że ktoś zapali w toalecie, ale to rzadkość.