Tuż po wojnie władza ludowa doszło do wniosku, że przeciętny Polak może być właścicielem co najwyżej roweru lub motocykla. Samochody osobowe przeznaczone były jedynie dla firm i urzędów oraz państwowych firm taksówkowych. Produkowane w FSO warszawy były w latach 50. również poza zasięgiem „zwykłego” obywatela.
Czekanie na auto
Dopiero po 1956 roku zaczął się tworzyć rynek motoryzacyjny. Samochodów było jednak niewiele, większość stanowiły zdezelowane modele jeszcze przedwojenne, które zazwyczaj nie nadawały się do jazdy oraz były bardzo drogie - podobnie jak nowsze modele pozostawały w sferze marzeń, a pozwolić sobie na nie mogli jedynie najbogatsi.
Sprzedaż nowych samochodów była kontrolowana przez państwo. Aby kupić samochód, trzeba było złożyć uzasadnione podanie do urzędu lokalnej władzy i czekać na decyzję. Przy pozytywnej - za kilka lat można było stać się właścicielem wymarzonej syrenki czy warszawy.
W 1959 roku w Polsce było zarejestrowanych ok. 80 tys. samochodów prywatnych. Dziś, w samym tylko Lublinie jest ich blisko 200 tys. To pokazuje skalę zjawiska rozwoju motoryzacji.
W czasach PRL-u nowy samochód, po wyjeździe z Polmozbytu były warty dwa razy więcej. Dopiero auto czteroletnie osiągało na giełdzie cenę nowego. Żeby go jednak kupić, należało również odczekać kilka lat. Wtedy też coraz większą popularnością cieszyły się giełdy samochodowe, na których - od ręki - można było kupić używane zazwyczaj auto.