33 grosze - tyle za akcje Krajowej Spółki Cukrowej proponuje pracownikom cukrowni i plantatorom Biuro Prawno-Finansowe "Inwestor” z Białej Podlaskiej. Szefowie cukrowni na Lubelszczyźnie ostrzegają akcjonariuszy, żeby nie podejmowali pochopnych decyzji.
KSC to największy w Polsce i dziewiąty w Europie producent cukru. Koncern skupia 29 oddziałów w całym kraju i jest w pierwszej setce największych firm nad Wisłą. - Od 1,5 roku spółka przynosi kilkadziesiąt milionów złotych zysku rocznie - informuje Łukasz Wróblewski, rzecznik prasowy KSC.
Trudno się dziwić, że ktoś zainteresował się jej działalnością i zauważył możliwość zrobienia dobrego interesu. - Dostałem powiadomienie, że będą skupować akcje. Zadzwoniłem do cukrowni. Nic na ten temat nie wiedzieli - mówi zaniepokojony Jan Antosz, były pracownik Cukrowni "Werbkowice”.
Akcje skupowane są w Werbkowicach, Klemensowie, Łapach, Wożuczynie i Krasnymstawie. Dla nabywcy gra jest warta świeczki, ponieważ w rękach pracowników i plantatorów jest ponad 21 proc. akcji KSC. - Nie jest to jednak opłacalny interes dla sprzedających - ostrzega Wróblewski.
Dlaczego "Inwestor” oferuje tak mało? - Biorąc pod uwagę planowaną liberalizację rynku cukru i drastyczne zmniejszenie dopłat do cukru w Unii Europejskiej inwestycja w akcje obarczona jest wysokim stopniem ryzyka - informuje Bartłomiej Paczóski, właściciel biura "Inwestor”.
Trudno jednak przypuszczać, by "Inwestor” zajmował się niepewnym interesem, tym bardziej że sam jest akcjonariuszem KSC. Zna więc branżę cukrowniczą. - Wywiesiliśmy na drzwiach GOK w Werbkowicach stosowne ostrzeżenie, dzwonimy też do wszystkich plantatorów i pracowników - mówi Jan Burak, główny księgowy Cukrowni "Werbkowice”.
Akcjonariusze są zdezorientowani. - Zainteresowanych sprzedażą było wielu, ale rezygnowali z powodu niskiej ceny. Sprzedawali akcje głównie emeryci i renciści. Bali się po prostu, że umrą, nim pojawi druga taka okazja - wyjaśnia Antosz.