Legendarny Hubal, pierwszy partyzant
II wojny światowej, został pochowany w Wąsoszu, w północnej części województwa śląskiego. Tak twierdzi pochodzący z tamtych stron Stefan Szaflik, mieszkaniec Lublina.
Niemcy potajemnie wywieźli jego zwłoki. Przez 66 lat nie udało się ustalić, co zrobili z ciałem majora. Aż do tego roku.
- Po raz kolejny zobaczyłem w telewizji film o Hubalu - opowiada Stefan Szaflik. - Nagle coś mnie tknęło. Przecież ja wiem, gdzie on jest pochowany! Wystarczy tylko odpowiednio poskładać w całość różne fakty.
Większość z nich pochodzi jeszcze z dzieciństwa pana Stefana. - Wiem na pewno, że na przełomie kwietnia i maja 1940 roku pochowano w Wąsoszu polskiego majora, który zginął w walce i jak wówczas mówili Niemcy, był dowódcą partyzantów - tłumaczy Szaflik. - Wiem o tym z relacji nieżyjącego już proboszcza tamtejszej parafii, ks. Franciszka Bara.
W 1940 roku ksiądz Bar był wikarym w Wąsoszu. Proboszczem był wówczas ks. Spirra. - Jak opowiadał mi ks. Bar, to właśnie proboszcz oraz jego kościelny byli oprócz Niemców jedynymi świadkami pochówku majora - dodaje Szaflik. - Ks. Spirra, odchodząc z parafii, nie chciał zdradzić swojemu następcy szczegółów pochówku. Miał tylko powiedzieć, że pochowano wielkiego żołnierza, który miał "dobre nazwisko”. Po wojnie mało kto kojarzył, że Hubal to przecież… Dobrzański.
Niedawno Stefan Szaflik pojechał do Wąsosza podzielić się z tamtejszymi władzami swoimi przypuszczeniami. Dochodzenie w sprawie pochówku majora rozpoczęła już Rada Ochrony Miejsc Pamięci i Męczeństwa, swoje śledztwo przeprowadzi też Śląski Urząd Wojewódzki. Potwierdzenie tożsamości Hubala będzie możliwe dzięki porównaniu DNA zmarłego i żyjącej córki majora.
W ubiegły piątek Stefan Szaflik dostał list z podziękowaniami od władz i mieszkańców gminy Popów, w której leży Wąsosz. - Jesteśmy przekonani, że wspólnymi siłami uda nam się wyjaśnić jedną z największych tajemnic XX wieku - napisał wójt gminy Bolesław Świtała.