Po raz kolejny nie udało się rozpocząć procesu byłych ochroniarzy z klubu Cream. Trzej mężczyźni mają odpowiadać za zbiorowy gwałt na studentce, która bawiła się w klubie.
Oskarżeni to Artur S., Tomasz R. i Piotr B. Ich proces miał się rozpocząć w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy jednak w Sądzie Okręgowym w Lublinie nie pojawił się Artur S. Zabrakło również obrońcy Piotra B. Sprawę odroczono. W czwartek na sali pojawili się wszyscy obrońcy, ale zabrakło Piotra B. Okazało się, że jest chory.
W tej sytuacji sędzia Łukasz Obłoza postanowił odroczyć sprawę. Przychylił się również do wniosku prokuratury, która domagała się wyłączenia jawności postępowania. Decyzją sądu, „ze względu na dobre obyczaje” cały proces będzie się toczył za zamkniętymi drzwiami. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na marzec.
Ochroniarze odpowiadają za zbiorowy gwałt na młodej kobiecie, która bawiła się w klubie Cream przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. Do napaści miało dojść w nocy z 20 na 21 lutego ubiegłego roku.
Żaden z ochroniarzy nie przyznał się do gwałtu. Przekonywali śledczych, że studentka była pijana, więc wyprowadzili ją z klubu. Dziewczyna chciała jednak wrócić. W zamian za wpuszczenie jej do środka, miała proponować seks. Z relacji ochroniarzy wynika, że zabrali ją na zaplecze. Zapewnili później śledczych, że do stosunków doszło za zgodą dziewczyny.
Studentka zaraz po zdarzeniu powiadomiła policję. Przyznała, że feralnej nocy piła alkohol. Nie była jednak na tyle pijana, by nie móc prawidłowo ocenić sytuacji. Pamięta, że była zamroczona, a także to, że zmuszono ją do seksu z więcej niż jednym mężczyzną. Ochroniarze mieli być wobec niej brutalni.
Według prokuratury, zebrane w sprawie dowody nie pozostawiają wątpliwości, że dziewczyna mówi prawdę. Studentka była badana bezpośrednio po zdarzeniu. Do zatrzymania podejrzanych przyczyniły się również wyniki badań DNA.