Podwyższony poziom promieniotwórczego izotopu jodu (I-131) zarejestrowano nad Polską - poinformował francuski Instytut Ochrony Radiologicznej i Bezpieczeństwa Jądrowego. - Nie ma żadnego zagrożenia dla ludzi i środowiska - uspokajają polscy eksperci
Z raportu francuskiego instytutu (L’Institut de Radioprotection et de Sûreté Nucléaire) wynika, że po raz pierwszy odkryto obecność izotopu w styczniu w północnej Norwegii. Jod-131 wykryto także w Finlandii, Polsce, Czechach, Niemczech, Francji oraz Hiszpanii. Najwyższe poziomy skażenia wykryto w połowie stycznia w Polsce – sięgały one 5,92 µBq/m³.
W odpowiedzi na te doniesienia, Państwowa Agencja Atomistyki wydała w środę oficjalny komunikat. Podkreśla w nim, że ilości ilotopu, które zostały wykryte w dniach 9-16 stycznia nad Polską były śladowe i nie stanowiły żadnego zagrożenia dla ludzi i środowiska.
– Nie ma powodów żeby nie wierzyć w to, co podaje w swoim komunikacie Państwowa Agencja Atomistyki. Ilości izotopu były śladowe i nie mogły mieć negatywnego wpływu na środowisko, a tym bardziej na człowieka – mówi dr hab. Radosław Zaleski z Instytutu Fizyki UMCS. – Jod może być niebezpieczny dla zdrowia, ale musiałby występować w bardzo dużej dawce. Jeśli do naszego organizmu dostanie się kilka atomów to ich rozpad nie będzie miał żadnych negatywnych skutków. Nie doprowadzi np. do raka tarczycy – uspokaja naukowiec.
Jak dodaje, w tym przypadku panika może mieć związek z tym, że taki izotop jest pochodzenia sztucznego.
– Przy takim poziomie skażenia, jaki podał francuski instytut, średnio jesteśmy narażeni na jeden rozpad atomu w płucach w ciągu 245 dni. Jednak biorąc pod uwagę szybki rozpad tego izotopu to prawdopodobieństwo, że jakikolwiek atom dostał się do naszego organizmu, jest praktycznie żadne – mówi dr Zaleski. I dodaje: W atmosferze istnieją inne izotopy promieniotwórcze, których stężenie jest znacznie wyższe. Więc coś, co jest kilkadziesiąt tysięcy razy słabsze, nie może nam zaszkodzić.