Stanisław Łyżwiński interesował się także młodymi działaczkami z Lubelszczyzny - opowiadają byli radni Samoobrony z naszego regionu.
Sex afera wybuchła w poniedziałek. "Gazeta Wyborcza” ujawniła zeznania Anety K. Była działaczka Samoobrony z Tomaszowa Mazowieckiego opowiedziała, jak dostała pracę w zamian za seks z liderami partii: posłami Lepperem i Łyżwińskim. Kobieta twierdzi też, że Łyżwiński jest ojcem jej trzyletniego dziecka. Wykorzystywanych działaczek ma być więcej. Sprawę badają prokuratorzy z Łodzi. - Nie jestem zdziwiony. Kiedy powstawała młodzieżówka Samoobrony, Łyżwiński zgłosił się na ochotnika jako jej opiekun. A polegało to głównie na tym, że wybierał w regionach młode, zdolne działaczki, którym, jak twierdził, miał zapewnić partyjną karierę - mówi Konrad Rękas, były radny wojewódzki i dawny działacz Samoobrony na Lubelszczyźnie (wyrzucony z partii za wspieranie koalicji z SLD i częścią PSL).
Z opowieści Rękasa wyłania się mocno "rozrywkowy” obraz ówczesnej Samoobrony. Twierdzi, że młode działaczki uczestniczyły w alkoholowych imprezach w dawnym hotelu Daewoo przy ulicy Przyjaźni w Lublinie. Partia Leppera miała tam szkolenia. Miało dochodzić do "obłapianek” w pijanym towarzystwie. - Przyjeżdżali działacze z Warszawy. A jak impreza się rozkręciła, pytali, gdzie są dziwki - opowiada Rękas. - W Lublinie bywał Lepper. Ale był ostrożny, bo nie miał mocnej głowy.
- Nie mam nic wspólnego z ta panią (chodzi o Anetę K. - red.) - zapewnia tymczasem Lepper. Informacje dawnej działaczki partii ocenia jako akcję wymierzoną w Samoobronę i rząd. Wicepremier powiedział we wtorek w TVP1: "To jest konflikt kochanków i nie wciągajcie mnie w ten konflikt”. Zapowiedział także "męską rozmowę” z Łyżwińskim. A poseł Łyżwiński unika dziennikarzy. Partyjnemu koledze powiedział, że nie jest ojcem córki Anety K. i jest gotowy poddać się odpowiednim badaniom.