Mogę stracić dach nad głową przez niedbałość urzędników – skarży się nasza Czytelniczka. Miasto postanowiło wyrzucić ją z mieszkania opierając się na relacjach sąsiadów. W środę okazało się, że opinie zebrane przez lokalną administrację nijak się mają do rzeczywistości.
Kobieta przez lata opiekowała się chorym ojcem, wreszcie przeprowadziła się do kawalerki na Bronowicach. W czerwcu ojciec zmarł. Pani Elżbieta chciała zostać w jego mieszkaniu, bo nie ma dokąd pójść. Niestety z raportu przygotowanego przez lokalną administrację wynika, że mieszkańcy kamienicy nie potwierdzili, by kobieta mieszkała z ojcem na stałe. Opierając się tylko na tych relacjach urzędnicy kazali pani Elżbiecie opuścić mieszkanie.
– Sąsiadom z mojego piętra to się w głowie nie mieści – mówi nasza Czytelniczka. – Wiedzą, że tu mieszkam i są nawet gotowi zeznawać przed sądem. Okazało się, że pani z administracji zapytała kilka osób z innego piętra. Mogą mnie nie znać, bo nie utrzymuję bliższych relacji z sąsiadami.
Urzędnicy – jako jedyne wyjście z sytuacji – zaproponowali drogę sądową. Teraz zapowiadają, że sprawa może zostać rozpatrzona jeszcze raz.
– Czekamy na wniosek lokatorki, wtedy możemy zlecić kolejny wywiad środowiskowy – zapowiada Tomasz Kępa, zastępca dyrektora Wydziału Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta. – W takich sprawach nie ma jednoznacznej regulacji. Pracownica administracji mogła wypytywać inne osoby, niekoniecznie najbliższych sąsiadów.
Pani Elżbieta nie ustąpi. Ma już pięciu świadków, którzy mogą jej pomóc w walce o mieszkanie.