O kontrowersyjnej reformie komunikacji zbiorowej w Lublinie dyskutowali wczoraj radni. I znowu nie było zgody, czy przedstawione pomysły są dobre, czy nie.
– Bez restrukturyzacji nie ma mowy o polepszeniu transportu w tym mieście. Nadal będą jeździły stare autobusy. Władze powinny zwiększyć o 30–40 procent dotację dla MPK – wyliczał prof. Olgierd Wyszomirski, kierownik Katedry Rynku Transportowego Uniwersytetu Gdańskiego. – Propozycja powinna być dostosowana do naszych możliwości, żeby budżet wytrzymał reformy – przestrzegał Jacek Gallant, radny Socjaldemokracji Polskiej.
Zalety utworzenia MZTZ zachwalał jego pomysłodawca Andrzej Wrzołek, prezydencki pełnomocnik ds. modernizacji systemu transportu zbiorowego. Zarząd ma organizować przetargi na obsługę linii, kontrolować bilety i przewoźników. – Dzięki temu poprawi się dyscyplina i punktualność . We wszystkich pojazdach będą obowiązywały te same bilety. Tak jest w ponad 20 miastach – mówił Wrzołek.
Jednak radni mieli wątpliwości. – W MZTZ mają pracować 102 osoby. To za dużo – grzmiał Sławomir Janicki. – Dlaczego od czerwca nie poprawiono oczywistych błędów? – dopytywał Czesław Kozieł.
– Nie współpracowaliśmy z autorami projektów – mówił Grzegorz Jasiński, prezes MPK. Proszono mnie tylko o dostarczenie informacji. Dlatego trudno mówić, że mamy spójne poglądy. Ale jesteśmy gotowi do dyskusji.
Związki zawodowe spółki opowiedziały się przeciwko utworzeniu Miejskiego Zarządu Transportu Zbiorowego, argumentując, że rynek przejmą prywatne firmy.