Za mało czasu dla córeczki, matki i teściowej, brak dystansu do kariery Joanny Muchy, nienajlepszy efekt diety - to część wpadek do których przyznał się lubelski polityk.
"1. W tym roku urodziła się Zosia. To pierwsza córka po trzech synach. Czy dość się nią cieszyłem i zajmowałem? Niestety nie. Choć jest tak słodka i radosna, że mogłaby z powodzeniem zastąpić cały świat. Nawet "słońce Peru” i Grzegorza "no merci”. A jednak nie byłem dość obecny i uważny. Rok temu akcja powiat, a dziś akcja gmina, rok temu rewolucja październikowa, a w tym roku powrót do komisji PP zabrały mi czas, który już nie powróci. Widywałem ją codziennie. Zawsze wracałem do domu, nawet w tygodnie i dni sejmowe, a jednak coś mi znów uciekło i nad tym boleję. Monika wspaniale to akceptowała i dzielnie dźwigała, ale czy i jej trochę nie zawiodłem? Wiem, że nie jestem taki jak trzeba i wiem, że być może nigdy taki nie będę."
Dalej Palikot żałuje, że za mało medytował, miał zbyt mało czasu dla synów, nie dokończył książki o Leśmianie. Przyznaje, że w sensie duchowym i intelektualnym stoi w miejscu.
Poseł zgrzeszył na Lubelskim podwórku: "Nie przekonałem prezydenta Lublina Wasilewskiego do odwołania wice-prezydenta Fica i to będzie źródłem dalszych problemów w roku 2010."
Wreszcie przyznaje, że najpierw schudł o 6 kilo, a potem wrócił do połowy starej wagi.