25 lat więzienia – taki wyrok wymierzył sąd Przemysławowi K., który brutalnie zamordował swoją żonę. Wcześniej mężczyzna przez blisko 20 lat znęcał się nad kobietą. Liczył na znacznie niższy wyrok i szybki powrót do życia na wolności.
– Zbrodnia była epilogiem 19 lat pożycia między małżonkami. Przemysław K. postawił sprawę na ostrzu nożna. Dążył do ostatecznego rozstrzygnięcia. Nie godził się na kompromisy. Uznał, że wróci do niego, albo będzie niczyja – uzasadniał środowy wyrok sędzia Piotr Skibiński z Sądu Okręgowego w Lublinie.
Zabójstwo 45-letniej Moniki K. z Chełma to jedna z najbardziej bulwersujących zbrodni ostatnich lat. Kobieta zginęła od ciosów blisko 30-centymetrowym nożem. Do zbrodni doszło w lipcu 2016r., w mieszkaniu małżeństwa przy ul. Mickiewicza w Chełmie.
– Przemysław K. chwycił nóż i wymierzył cios w klatkę piersiową. Monika K. zasłoniła się ręką. Oskarżony wyprowadził wówczas kolejne pchnięcie w brzuch. Częściowo wydobył ostrze, obrócił je i ponownie wbił w ciało żony – przypomniał sędzia Skibiński. – Po zabójstwie ułożył na jej ciele bukiet 19 róż.
Miały one symbolizować 19 lat wspólnego życia. Po zabójstwie Przemysław K. przeglądał telefon swojej żony. Odebrał też połączenie od jej nowego partnera.
– Zabiłeś nas oboje – rzucił do mężczyzny, po czym słysząc wchodzących do mieszkania sąsiadów, podciął sobie żyły i wyskoczył przez okno. Przeżył upadek z trzeciego piętra. Został jednak poważnie ranny.
Proces mężczyzny toczył się za zamkniętymi drzwiami. Sąd postanowił jednak publicznie przedstawić motywy rozstrzygnięcia. Wyłania się z nich obraz blisko 20 lat domowego piekła. Okazało się, że Przemysław K. bił Monikę jeszcze przed ślubem w 1997 r. Kobieta powiedziała wtedy bliskim, że została napadnięta. Para nie miała dzieci.
– Nie chcę żeby patrzyły, jak tatuś bije mamusię – tłumaczyła Monika K.
W 2006 r. po raz pierwszy zgłosiła na policji, że mąż się nad nią znęca. Uznała jednak, że Przemysławowi wystarczy rozmowa z dzielnicowym. Sprawa nie nabrała więc dalszego biegu. Mąż nadal znęcał się nad Moniką. Nazywał ją „debilką, idiotką i kretynką”. Poniżał podczas spotkań znajomymi. Bił kiedy nie smakowała mu zupa, żona odłożyła coś w niewłaściwe miejsce lub zostawiła uchylone drzwi na balkon, z którego spadł później kot. W maju 2016 r., po kolejnym pobiciu Monika K. uciekła od męża. Zaczęła starać się o rozwód. Spotykała się już wtedy z kolegą z pracy. Planowali wspólne życie.
Przemysław K. cały czas walczył o powrót żony do domu. Wpadł w depresję, prosił ją i groził. Szantażował upublicznieniem nagich zdjęć Moniki.
Feralnego dnia kobieta miała przyjść do mieszkania przy ul. Mickiewicza, by nakarmić koty. Była przekonana, że mąż jest w delegacji. Przemysław K. czekał na nią od kilku godzin. Pił przy tym alkohol. Zaatakował żonę kuchennym nożem – ustalił sąd.
W późniejszym procesie tłumaczył, że kobieta sama nadziała się na ostrze. Wykluczyły to jednak ekspertyzy biegłych. Lekarze badający mężczyznę uznali, że ma on przesadne poczucie własnej wartości, brakuje mu empatii. Bardzo źle znosi krytykę i odrzucenie. Czuł się wtedy upokorzony i reagował wściekłością. Dla jego żony skończyło się to tragicznie.
Sąd podkreślił, że Przemysław K. doskonale odnalazł się w życiu za kratami.
– Liczył na wyrok w granicach 12 pozbawienia wolności, by mógł ponownie ułożyć sobie życie – dodał sędzia Skibiński. – Jeszcze za kratami próbował sobie organizować życie na nowo. Przekazywał rodzinie, co ma robić z jego majątkiem. Udawaną skruchą próbował realizować strategię, obliczoną na możliwie niski wyrok.
Sąd nie miał jednak wątpliwości, że Przemysław K. zasługuje na karę 25 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.