Nie tylko prawa kobiet i osób ze społeczności LGBT, ale także temat uchodźców oraz pomoc i solidarność z tymi, którzy uciekają przed wojną w Ukrainie. Kilkadziesiąt osób wyszło w sobotę na ulice Lublina z transparentami podczas szóstej Manify.
Hasłem przewodnim tego wydarzenia było: "Feminizm bez granic". Uczestnicy zgromadzenia przeszli spod Zamku Lubelskiego na Skwer 100-lecia praw wyborczych Polek. Jakie napisy tym razem nieśli ze sobą na transparentach? Przykładowo: "Wolność wyboru zamiast terroru", "Żeńska końcówka ma siłę", "Prawa uchodźców" czy "Jestem z siostrą Ukrainą".
- Feministyczne akcje, takie jak Manifa, ale nie tyko, odbywają się raz na jakiś czas, wtedy, kiedy trzeba. Kiedy jest taka potrzeba społeczna, kiedy rząd nas uciska, kiedy dzieją się niepokojące rzeczy. W tym momencie widzę, jak ogromną siłą jest solidarność. To pokazują Polki i Polacy, ale nie rząd, którzy przyjmują pod swój dach ogromną liczbę osób, które uciekają przed wojną w Ukrainie - mówiła jedna z uczestniczek.
- "Feminizm bez granic" to feminizm, który oznacza wsparcie dla wszystkich osób, uciekających przed wojną. Bez względu na to, czy są muzułmanami, czy chrześcijanami, Europejczykami czy pochodzą z Bliskiego Wschodu. Gdy wybierałyśmy to hasło, to nie wiedziałyśmy, że będzie miało kontekst wojenny. W pierwszej kolejności miałyśmy w pamięci wydarzenia z granicy polsko-białoruskiej. W lutym obudziłyśmy się w realiach, że wojna wybuchła u naszego sąsiada. Wtedy okazało się, jak ważne i uniwersalne jest przesłanie tegorocznej Manify - tłumaczyła inna uczestniczka.