• W weekend uczestniczył pan w spotkaniach z sympatykami KOD-u w Lublinie i Zamościu. To wizyta gospodarska, czy może audyt?
– Ani jedno ani drugie. To po prostu spotkanie z ludźmi, którzy tworzą KOD, żeby dowiedzieć się, jak to robią i powiedzieć im o pomysłach z innych regionów, wymienić się doświadczeniami. To także okazja do porozmawiania, wysłuchania i poznania się. Kiedy się razem działa, ważne jest, żeby się czasem spotkać.
• Po co KOD-owi współpraca z PO, PSL czy SLD, skoro wyborcy pokazali im żółte kartki?
– W kraju demokratycznym nie da się nic zmienić bez udziału polityków. To oni ustanawiają prawo i je realizują. Obywatele mogą budować pewne plany, oczekiwania, mówić głośno o swoich aspiracjach i się czegoś domagać, ale to politycy będą to na końcu wykonywać. Współpraca jest konieczna i ważna. Mamy wiele zastrzeżeń do różnych polityków, jednak one często nawiązują do tego, co było, a my chcemy się skupiać na przyszłości.
• A nie obawia się pan, że będziecie kojarzeni z tymi partiami?
– Wierzymy w to, że politykę można zmienić, a polityków zachęcić do lepszej pracy dla obywateli. Nasze dotychczasowe doświadczenia pokazują, że są oni w stanie znaleźć motywację do współpracy.
• Jaka będzie przyszłość KOD-u? Wystartujecie w wyborach?
– Jesteśmy apartyjni, a apartyjność polega na tym, że nie walczy się o władzę. Ruch społeczny jest przedsięwzięciem, które tworzy się wokół wartości. One łączą, a programy partyjne dzielą, bo partie między sobą muszą się różnić. Nie możemy w żaden sposób zaangażować się w działalność na poziomie partyjnym, bo wtedy automatycznie wykluczylibyśmy większość naszych sympatyków. Wśród nich są ludzie, którzy głosowali na wszystkie ugrupowania obecne na scenie politycznej.
• Także na PiS?
– Oczywiście, pokazują to chociażby badania publikowane przez ośrodki badawcze. KOD nie występuje przeciw partiom, czy poglądom, tylko przeciwko aktom łamania prawa. Można wspierać program wyborczy PiS-u i jednocześnie sprzeciwiać się łamaniu Konstytucji, bo o tym w programie nie było mowy.
• 4 czerwca, w rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów, planujecie zorganizować kolejną manifestację. Liczycie na podobną frekwencję, co podczas marszu 7 maja?
– Nie zajmujemy się liczeniem uczestników ani biciem rekordów. Po ostatnim marszu najcenniejsze dla nas jest stwierdzenie, że jesteśmy niepoliczalni. Jeśli chodzi o 4 czerwca, to odbędzie się to w innej formule. Chcemy jednocześnie zorganizować imprezy w wielu miastach. Liczymy na to, że będą to zauważalne wydarzenia.