Beata Kozidrak dostała prawie tyle, co Filharmonia Lubelska, a członkowie kabaretu Smile niemal tyle, co Teatr Muzyczny w Lublinie. Ministerstwo podzieliło covidovskie środki w ramach Funduszu Wsparcia Kultury. A po fali krytyki na wysokość dotacji zaraz zamroziło wypłaty.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło w piątek, którzy artyści i które instytucje oraz firmy dostaną spore, sięgające nawet kilkuset tysięcy złotych, dotacje z kasy państwa. Złożono aż 2 246 wniosków o przyznanie pomocy. Pula do zgarnięcia – 400 mln zł. I tak ponad 94,7 mln zł ma otrzymać 144 samorządowych instytucji artystycznych. 38,5 mln zł trafi do 306 organizacji pozarządowych. Blisko 91 mln zł ma zasilić konta 448 przedsiębiorców (czyli – artystów i zespołów), a 175,2 mln zł mają otrzymać firmy z branży zaplecza scenicznego i technicznego.
Nasi też na liście
Na dotacje załapały się także lubelskie instytucje. Filharmonia im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie dostała 754,1 tys. zł, Teatr Muzyczny w Lublinie - niemal 542 tys. zł. Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego w Zamościu otrzymała 216,5 tys. zł, a Teatr im. H. Ch. Andersena w Lublinie – 125 tys. zł.
Z lubelskich artystów na liście jest Beata Kozidrak. Jej Firma Beata Art Beata Pietras miała otrzymać jedną z najwyższych dotacji – 750 tys. zł, a Bajm Andrzej Pietras 613 tys. zł. W gronie beneficjentów znaleźli się także członkowie kabaretu Smile: Paweł Szwajgier (251 tys. zł), Andrzej Mierzejewski (244 tys. zł) i Michał Kincel 40 tys. zł. Zespół Bracia (Cugowscy) może liczyć na 121,9 tys. zł, a plastyk Jarosław Koziara z Lublina – na 42,9 tys. zł.
Wśród obdarowanych są też inni popularni artyści: Kamil Bednarek (500 tys. zł w), Grzegorz Hyży (449 tys. zł), Piotr Kupicha (232 tys. zł), Justyna Steczkowska (179 tys.), Małgorzata Foremniak (77 tys. zł). Dwie firmy Sławomira Świerzyńskiego, lidera Bayer Full, otrzymały w sumie 550 tys. zł, a zespół Weekend 520 tys. zł.
I się zaczęło
Po opublikowaniu listy rozpoczęła się burza. Krytykowane były i wysokość dotacji, i niejasny sposób ich obliczania. – O tym, kto dostał wsparcie, nie decydowały sympatie, rodzaj uprawianej sztuki, ale algorytm pokazujący, kto stracił przychody w wyniku pandemii. To nie są pieniądze dla jednej osoby, ale dla całych zespołów ludzi, którzy z dnia na dzień stracili środki do życia – wyjaśniał z kolei wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.
Ale w niedzielę ogłosił, że pomoc wstrzymuje: – Zdecydowaliśmy wstrzymać wypłaty do czasu pilnego wyjaśnienia wszelkich wątpliwości – zapowiedział.
A artyści milczą
Staraliśmy się porozmawiać z kilkoma lubelskimi artystami i menadżerami na ten temat. Wielu z nich jednak odmówiło. Jarosław Koziara o decyzji ministra dowiedział się od nas: – Na liście tych ponad 2 tys. wniosków faktycznie są też różne „kwiatki”, ale mam wrażenie, że większość to osoby będące w poważnym dołku – komentuje i tłumaczy, że zasady tego konkursu były jasne: – Jeśli ktoś odprowadził w 2019 r. wysokie podatki, to otrzymał większe wsparcie. Czysta matematyka bez wartościowania artysty – dodaje Koziara.
– Moim zdaniem to dobrze, że wypłata dotacji została wstrzymana. Nabór powinien zostać ogłoszony na nowo, na bardziej przejrzystych kryteriach. Żeby było jasne, kto może ubiegać się o wsparcie i na co może je przeznaczyć – mówi nam z kolei właściciel działającej w województwie lubelskim firmy zajmującej się techniką estradową. – Nasza branża została zamknięta jako pierwsza i pewnie będzie uruchomiona jako ostatnia. Może się wydawać, że koncert to tylko zespół. A przy niektórych produkcjach pracuje nawet 50 osób. To są technicy, ludzie od montażu i obsługi sceny, oświetlenia i nagłośnienia. Muzycy sobie poradzą, ale wiele firm wkrótce zacznie upadać. Niektóre z nich miały straty nawet powyżej 90 proc. A przecież wielu z nas ma leasingowany sprzęt warty setki tysięcy złotych, który teraz nie może na siebie zarabiać – podsumowuje nasz rozmówca.