Cały czas mam taką obawę, że zapomnę swoje życie. Więc wspomnienia układam w liczby: W Paryżu widziałam 27 parków, 9 fontann, 22 place, 11 cmentarzy. Przeczytałam do tej pory 2050 książek: 147 biografii, 203 z psychologii, 107 z historii II wojny światowej, 16 z retoryki. Namalowałam 343 obrazy.
– Raczej oglądają. Przystają, zagadują. A ja nie potrafię siebie zareklamować. Podobno mam taką minę, jakbym chciała powiedzieć: "Nie kupujcie tego. Nie warto”. Taka już jestem od dziecka. Chyba po prostu nieśmiała i niezbyt pewna siebie. Więc stoję na tej giełdzie, żeby coś sprzedać, ale tak naprawdę wolałabym się zamknąć w pracowni i malować.
• Coś dzisiaj sprzedałaś?
– Dzisiaj jeszcze nie, ale ostatnim razem miałam sporo szczęścia. W tamtym miesiącu już na początku giełdy podeszła do mnie jakaś pani i hurtem kupiła 17 obrazów. Do nowej restauracji w Lublinie. Tak się jej spodobało moje malarstwo, że poprosiła mnie również, abym ozdobiła jej freskami wnętrze. Tak więc właściwie cała restauracja jest moja.
• Na twoich obrazach są wyłącznie kobiety. I wszystkie do siebie podobne: brunetki o orientalnej urodzie. Trochę zresztą podobne do ciebie.
– Do mnie? Raczej do Angeliny Jolie. Piękne kobiety mnie inspirują. Najbardziej podobają mi się brunetki o wyrazistych oczach i ustach. Lubię twarze blade, z mocno zaznaczonymi kośćmi policzkowymi. Twarze są dla mnie najważniejsze. To w nich są emocję.
• A skąd tyle orientalnych elementów?
– Mam słabość do orientu z racji swoich korzeni. Mój ojciec jest Arabem, mieszka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Może dlatego uwielbiam wschodnie stylizacje. Kolorowe, błyszczące dodatki, dużo biżuterii. Te elementy wykorzystuję zresztą w swoich kolażach. Dzięki temu obraz "wychodzi” z ram, jest elementem życia.
• Zostańmy chwilę przy twoim pochodzeniu. Nie przeszkadzało ci nigdy, że jesteś pół-Arabką??
– Po mnie arabskiej krwi tak bardzo nie widać, mam znacznie jaśniejszą cerę i włosy, niż np. moja starsza siostra. Więc nikt mi nigdy nie dokuczał. Poza tym mam wrażenie, że to, co inne, oryginalne, pociąga ludzi. Rzecz w tym, żeby zrobić z tej swojej inności atut. Ja chyba robię, nawiązując w malarstwie do orientalnej stylistyki. To jest raczej instynktowne, tak jakoś samo wychodzi.
• Jesteś samoukiem?
– Maluję od dziecka. Skończyłam liceum plastyczne w Lublinie i postanowiłam studiować… prawo. Zawsze fascynowała mnie kryminalistyka, przeczytałam mnóstwo książek z tej dziedziny. Ale na prawo się nie dostałam. Więc poszłam na historię sztuki. Chwilę tam byłam, studia przeszkadzały mi w malowaniu. Te wykłady, ta cała teoria… To nie było dla mnie. W tym roku postanowiłam więc zdawać na malarstwo. I dostałam się! W październiku zaczynam. Mam nadzieję, że wreszcie odnajdę swoje miejsce.
• Te studia to było twoje marzenie?
– Jeśli chodzi o marzenia, to miałam dotąd jedno wielkie: zobaczyć Paryż. I zobaczyłam. W Paryżu poznali się moi rodzice, więc nic dziwnego, że jakoś mnie tam ciągnęło. No, a poza tym Paryż to miasto artystów, stolica wielkiej sztuki. Dwa tygodnie biegałam sama od rana do nocy po Paryżu chcąc wszystko zobaczyć. Codziennie pisałam dziennik, z tego co zwiedziłam, poznałam. Sporo tego było: 27 parków i lasów, 22 place, 9 fontann, 11 cmentarzy…
• Wszystko tak skrupulatnie spisujesz?
– Jestem trochę niepoukładana, więc porządkuję naprawdę ważne dla mnie rzeczy. A poza tym cały czas mam taką obawę, że zapomnę swoje życie. Więc układam je w liczby, na przykład: przeczytałam do tej pory 2050 książek: 147 biografii, 203 z psychologii, 107 historii II wojny światowej, 16 z retoryki.
• Spisujesz także, ile obrazów namalowałaś i sprzedałaś?
– Wszystko spisuję. A właściwie: dokumentuję. Mam zapisanych kilkanaście zeszytów. Jeden jest do obrazów, drugi do książek, trzeci do wakacji, i tak dalej, i tak dalej… Dzięki liczbom mam wrażenie, że jakoś panuję nad swoim życiem. Że go nie zapomnę.
• A ile obrazów pani namalowała?
– 343. Teraz robię kopię czterech autoportretów Fridy Karlho. To fascynująca kobieta, wręcz moja idolka. Odnoszę wrażenie, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Obie fascynujemy się pięknymi kobietami, które są wszechobecne na naszych obrazach. W autoportretach chcemy wyrazić to wszystko, czego nie możemy lub nie potrafimy powiedzieć. No i malarstwo jest dla nas całym życiem.