Kasia i Tomek, młode małżeństwo zakażone wirusem HIV wystąpiło dziś przed lubelską publicznością w Centrum Kongresowym Akademii Rolniczej.
Tomek: Także brałem narkotyki, miałem też ryzykowne kontakty seksualne. Zanim poznałem Kasię, spotykałem się ze zdrowymi dziewczynami. Nie przeszkadzało im, że jestem seropozytywny. Kobiety są bardziej wyrozumiałe od mężczyzn.
Kasia: Kiedy się poznaliśmy, byliśmy już zarażeni. Kiedy się związaliśmy, nasze życie nabrało radości i celu. Wspieraliśmy się, zaczęliśmy się powoli ujawniać. Powiedziałam znajomym ze studiów. To był dla nich szok, bo wyglądam na normalną, zdrową dziewczynę. Rodzicom nie było łatwo pogodzić się z myślą, że ich kochana córka jest zakażona.
Kasia: Mamy po 30 lat, ale jesteśmy schorowani. Łykamy codziennie garść leków obniżających poziom wirusa we krwi, przeciw wymiotnych, przeciwbiegunkowych. Często łapiemy infekcje. Jesteśmy bardziej narażeni na choroby. Ja przeszłam raka płuc, mąż gruźlicę.
Tomek: Lekarze z Lublina odmówili Kasi leczenia nowotworu, kiedy dowiedzieli się, że ma HIV. To była decyzja samej pani ordynator. Na chemioterapię musiała jeździć do Warszawy.
Kasia: Lekarze się boją. Są niedouczeni. A przecież w Warszawie leżałam na zwykłym oddziale onkologicznym, razem z innymi. Nie w żadnej separatce dla zakażonych.
Kasia: Boimy się ze względu na małą córeczkę. Urodziła się zdrowa. Jest cudowna, wesoła. Nasi rodzice przypominają, abyśmy uważali, żeby jej nie zarazić. Ale przez wspólne mieszkanie, używanie toalety, ręczników, sztućców nie można się zarazić. Przypominamy im o tym.
Kasia i Tomek: Chcemy nasze dziecko wychować inaczej niż nas wychowywano. Chcemy z nią rozmawiać, mieć dla niej czas. Chcemy ją uchronić przed narkotykami i zakażeniem.