Kierowcy miejskich autobusów nie podjeżdżają na pierwszy przystanek, żeby wpuścić do pojazdu marznących pasażerów – skarży się nasz Czytelnik. Tymczasem miejska uchwała nakazuje im podjeżdżać.
"Ludzie marzną, jest coraz zimniej na dworze, dotyczy to zwłaszcza kursów wieczornych, gdy 27 nie ma dłuższej trasy do Mętowa – pisze pan Adam. – Kierowcy upierają się, że trzeba iść na pierwszy przystanek za pętlą, ale sami tam wcześniej nie podjeżdżają i stoją na pętli! Jakiś tydzień temu, nie pierwszy raz, podszedłem do autobusu na pętli z pytaniem, czy można wsiąść. Usłyszałem "nie” z kiwnięciem głową, gdzie trzeba iść”.
Tymczasem miejskie przepisy mówią jasno: kierowca musi podjechać z pętli do przystanku i wpuścić pasażerów, jeśli skończy wszystkie czynności związane ze zmianą kierunku jazdy. Zalicza się do nich m.in. sprawdzenie stanu pojazdu, przełożenie tablic kierunkowych, ale rozmowy z innymi kierowcami, ani bezczynne siedzenie w pojeździe już nie, z wyjątkiem przerwy przysługującej kierowcy raz na zmianę.
– Przypomnimy przewoźnikom o obowiązku podjeżdżania na przystanek początkowy – odpowiada Jakub Kozak z Zarządu Transportu Miejskiego, na którego zlecenie kursują miejskie autobusy i trolejbusy.
Przypomnijmy, że nie jest to ani pierwsza taka skarga, ani pierwsza taka odpowiedź. Problem wraca co roku: pasażerowie skarżą się mediom, ZTM i przewoźnicy zapewniają, że będzie lepiej, a nadal jest po staremu. Co więcej, urzędnicy mówią, że nie zawsze kierowca musi podjeżdżać do przystanku.
– Ale tylko wtedy, gdy przystanek to słupek bez wiaty. Nie musi, jeśli jest wiata. Chyba że jest zła pogoda, wtedy to, czy jest słupek, czy wiata nie ma znaczenia – twierdzi Kozak.
Ale w miejskiej uchwale regulującej miejską komunikację jest jasny zapis: kierowca musi podjechać. I nie ma żadnego rozgraniczenia na przystanki z wiatą i słupkiem. W oparciu o jaki przepis urzędnicy ZTM wprowadzają taki podział? – Nie ma takiego przepisu – przyznaje Kozak.
Stosowaną przez ZTM interpretacją przepisów zainteresowaliśmy już magistrat. – Zbadamy sytuację pod kątem prawnym – zapewnia Katarzyna MieczkowskaCzerniak, rzecznik prezydenta.
Do sprawy wrócimy.