SPSK 4 nie będzie przyjmować ubezpieczonych w Lubelskiej Regionalnej Kasie Chorych. W wielu klinikach mogą oni liczyć na pomoc jedynie w nagłych przypadkach. Nie ma za to problemu z przyjęciem pacjentów z innych kas chorych z potwierdzeniem pokrycia kosztów leczenia. Powód? Lubelska Regionalna Kasa Chorych zapowiedziała, że nie zapłaci za żadnego lubelskiego pacjenta przyjętego w ostatnim kwartale tego roku ponad zakontraktowany limit.
- Tak zdecydowała dyrekcja LRKCh i pismo takiej treści dotarło do szpitala - wyjaśnia dr Wiesław Przyszlak, zastępca dyrektora ds. lecznictwa SPSK 4. - W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, jak dokładnie wyliczyć limity miesięczne dla każdej z klinik.
Tymczasem wiele z nich październikowy limit już przekroczyło. Pacjenci z LRKCh, chcący się tam leczyć, zapisywani są więc w kolejkę. Okres oczekiwania wynosi od kilku miesięcy do nawet pół roku.
- Nie mamy innego wyjścia - dodaje dr Przyszlak. - Gdybyśmy przyjęli tych chorych, świadomie zadłużalibyśmy szpital. Przyjmujemy jedynie pacjentów w nagłych przypadkach. Inni muszą czekać, choć są "moce przerobowe” a w niektórych klinikach wręcz stoją puste łóżka.
Dyrektor nie chce komentować tej sytuacji. Dodaje jedynie, że nie bardzo umie wyjaśnić jej przyczyny pacjentom, którzy rozgoryczeni przychodzą do niego na skargę.
- Dla mnie to jakaś paranoja - nie ukrywa oburzenia lekarka, która wystawiła skierowanie pacjentce do Kliniki Ortopedii w SPSK 4. - Kiedy chora wróciła, by poinformować mnie o odmowie przyjęcia, nie mogłam w to uwierzyć. W naszej klinice mogą być leczeni chorzy spoza województwa, a dla lubelskich pacjentów miejsca nie ma! Tego nikt przy zdrowych zmysłach nie potrafi zrozumieć.
LRKCh na razie nie chce komentować tego, co dzieje się w szpitalu przy ul. Jaczewskiego. - Najbliższe posiedzenie Rady Kasy będzie dotyczyć sytuacji szpitali klinicznych - mówi Anna Józefczuk-Majewska, rzecznik prasowy lubelskiej kasy. - Miejmy nadzieję, że problem zostanie jakoś rozwiązany.