Zostały zamontowane, choć projekt na to nie pozwalał. Na dodatek, okna mogła dostarczyć firma kierowana przez męża urzędniczki, która nadzorowała budowę.
Kontrola wykazała, że w trakcie prac ich wykonawca poprosił Ratusz o zmiany w projekcie. Chciał, by pierwotnie przewidziane okna zastąpić innymi. To że jest to zasadne potwierdziła też dyr. Jodłowska, zatwierdzając tzw. protokół konieczności.
Protokół stwierdzał, że nowe okna będą o 4 tys. złotych tańsze od poprzednich i że będą miały lepsze parametry. Kontrola potwierdziła, że tak będzie taniej. Że będzie lepiej – już nie. Okazało się, że porównując okna zaniżono parametry tych najpierw przewidzianych do montażu.
Na jaw wyszło również, że dostawca zamiennych materiałów, świdnicka firma Lemar, wcale nie miała w swojej ofercie takich wyrobów. Ich producentem i dystrybutorem była za to spółka Euroal, której prezesuje Dariusz Jodłowski, mąż dyr. Jodłowskiej.
Na tym nie koniec. Okazało się, że nowe okna zamontowano, zanim zastępca prezydenta zatwierdził pozwalające na to zmiany projektu. A jego podpis był konieczny, bo dyrektor Jodłowska nie miała uprawnień do takiej decyzji.
Sprawę bada już prokuratura zawiadomiona przez prezydenta Adama Wasilewskiego. Prezydent na wczorajszej sesji Rady Miasta nie chciał się tłumaczyć ze skandalu. Radnych odsyłał z pytaniami do prokuratury. Odmawiał też ujawnienia opisu wyników kontroli. Najpierw przekazał je tylko przewodniczącemu Rady Miasta i prosił, by zachował je w tajemnicy. Opozycja chciała, by je odczytał.
– To nie może mieć miejsca na tej sali – bronił się Wasilewski. Ostatecznie kopię pisma dał tylko radnym. Pełnych akt kontroli prezydent nie pokazuje nikomu. Mówi, że to tylko wewnętrzna analiza.
Dyrektor Marzena Jodłowska odmówiła nam dziś komentarza w tej sprawie. – Czekam na decyzję prokuratury – ucięła.