29-latek z Lublina, u którego policjanci znaleźli dopalacze i narkotyki o czarnorynkowej wartości 1,3 mln zł usłyszał zarzuty. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.
Męzczyzna został zatrzymany w piątek po południu. W wynajmowanym przez niego mieszkaniu na osiedlu Choiny mundurowi znaleźli 13,5 kg dopalaczy, ponad 400 gramów marihuany i prawie 240 tabletek ekstazy.
Policjanci wpadli na trop 29-latka po tym, jak pracownicy lubelskiej sortowni jednej z firm kurierskich zauważyli uszkodzoną przesyłkę i nabrali podejrzeń, że znajduje się w niej amfetamina. Ich przypuszczenia się potwierdziły - okazało się, że w paczce znajdowała się substancja narkotyczna. Choć adresat podał fałszywe dane, policji udało się do niego dotrzeć.
- Dzięki temu, że 1 lipca ta substancja została wpisana na listę zakazanych, można mu było postawić zarzuty z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Odpowie za uczestnictwo w obrocie znaczną ilością środków odurzających i narkotycznych oraz za udzielanie narkotyków innej osobie - dodaje.
W domu 29-latka policjanci znaleźli 18 gotowych do wysłania przesyłek z dopalaczami. Z zabezpieczonej dokumentacji wynika, że wcześniej wysłał ich ponad 700.
Mężczyzna w ostatnim czasie był bezrobotny, z zawodu jest bibliotekarzem. - Z dotychczasowych ustaleń wynika, że handel środkami odurzającymi był jego głównym źródłem utrzymania. Zeznawał, że miesięcznie zarabiał w ten sposób ok. 4-5 tys. zł - mówi Syk-Jankowska.
Michał J. przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Jeszcze dziś prokuratura ma skierować wniosek o jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Śledczy nie wykluczają dalszych zatrzymań w tej sprawie.