- Kościół musi przez to przejść. Całą tę sprawę należy odsłonić i wyjaśnić, z całą uczciwością. Inaczej my, księża, będziemy nie tylko postrzegani jako ludzie obłudni i fałszywi, ale tacy rzeczywiście będziemy - mówi ks. prof. dr. hab. Andrzej Szostek z KUL
Rozmowa z ks. prof. dr. hab. Andrzejem Szostkiem, etykiem, rektorem KUL w latach 1998-2004, który obecnie jest związany z Uniwersytetem Warszawskim
• W tym roku do lubelskiej kurii zgłosiła się kolejna osoba dorosła, która powiedziała, że jako dziecko była molestowana przez księdza. Czy po filmie „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich to jest czas, aby ofiary księży-pedofilów wyszły z ukrycia?
- Czas na to jest, ale też był już wcześniej. Jestem pełen podziwu dla bohaterów filmu, którzy zeznali w nim prawdę. Podobno już do pewnych instytucji, zarówno kościelnych jak też świeckich, zwraca się coraz więcej osób. Kościół musi przez to przejść. Całą tę sprawę należy odsłonić i wyjaśnić, z całą uczciwością. Inaczej my, księża, będziemy nie tylko postrzegani jako ludzie obłudni i fałszywi, ale tacy rzeczywiście będziemy. Podejrzewam, że z tego oczyszczenia prawdopodobnie wynikną jakieś koszty, w tej chwili trudne do przewidzenia. Może być tak, że Kościół straci autorytet. Może będzie mniej powołań. Może ludzie zaczną z kościoła odchodzić. Jeśli tak się stanie, to trudno. Trzeba będzie przez to przejść. Za cenę kłamstwa nie wolno utrzymywać jakiegokolwiek autorytetu czy innego przywileju.
• W czerwcu do Polski przyjeżdża arcybiskup Malty Charles Scicluna, który z ramienia papieża zajmuje się walką z pedofilią w Kościele. Sporządził też dla papieża dokument na temat Chile. Czy ta zapowiedziana wizyta oznacza „trzęsienie ziemi” w polskim Kościele?
- Tego nie wiem i nie chcę się bawić w proroka. Nie zdziwiłbym się gdyby tak było. Jeśli przez „trzęsienie ziemi” rozumie się dymisję szeregu ordynariuszy, tych hierarchów, którzy byli odpowiedzialni za niewłaściwe zachowanie względem księży-pedofilów, o których wiedzieli i nic z tą wiedzą nie zrobili, którzy przenosili tych kapłanów do innych parafii.
• Dlaczego mogli się tak zachować?
- Być może zadziałał pewien odruch, w tym sensie, że trzeba zachować spokój i nie robić niepotrzebnego skandalu. Kościół ma pewien autorytet, a tutaj nagle taki wstyd. Więc być może przełożeni tych księży pomyśleli, że trzeba zrobić coś, aby ten temat wyciszyć. Być może kierowali się myślą, że do podobnej sytuacji więcej już nie dojdzie. Że temat rozwiąże się sam. Tylko że problem się nie kończy. Pedofilia to ciężka, moralna choroba, z którą nikt bez pomocy nie jest w stanie sobie ani poradzić ani pomóc. Dlatego też przenoszenie z parafii na parafię niczego nie zmienia. Wręcz przeciwnie: jest to narażenie kolejnych dzieci na niebezpieczeństwo. Nie mówiąc już o tych już skrzywdzonych dzieciach, których sprawa, pod względem prawnym, nie została załatwiona.
• A kto powinien być w komisji zajmującej się problemem pedofilii?
- Jeśli będzie komisja czy to państwowa, czy kościelna to ja bym bardzo chciał, aby nie znaleźli się w niej ani politycy - w tej państwowej ani biskupi - w tej kościelnej.
• Dlaczego?
- Ponieważ biskupi są podsądni. Czy pani wyobraża sobie, że jest oskarżona za jakieś przestępstwo, jest w stosunku do pani jakieś podejrzenie i to pani wybiera sobie osoby, które będą w tej sprawie sądzić? Jeśli już, to niech będzie komisja kościelna z Watykanu, o czym już kilka razy mówiłem.
• Czy film braci Sekielskich powinien być pozycją obowiązkowa dla księży i zakonników?
- Nie chcę nikogo wprost do tego zobowiązywać. Ja obejrzałem ten film godzinę po tym jak zaczął być wyświetlany w internecie. W przypadku tego filmu jest podobnie jak w przypadku „Kleru”. Można się na ten film złościć, ale bardzo warto go zobaczyć, choć to bolesne przeżycie. A dodam, że „Kler” to jedynie przygrywka do tego dokumentu. W „Klerze” jest fabuła, u braci Sekielskich świadectwa.
• Czy celibat, w kontekście pedofilii, nie zagraża w pewien sposób dzieciom?
- Na ten temat rozpoczyna się już dyskusja i dobrze, bo moim zdaniem powinna się toczyć. W tej sprawie wypowiedział się na przykład prof. Ireneusz Krzemiński. Może zresztą jest różnica pomiędzy księżmi zakonnymi a diecezjalnymi, zwłaszcza tymi, którzy żyją w samotności, gdzieś z dala od ludzi. Nie ma mają wizyt przełożonych, biskupi nie przenoszą ich zbyt często na nowe parafie, nie mają tego jakby rodzinnego środowiska, które mają zakonnicy, nie mają z kim serdecznie porozmawiać. Prof. Krzemiński zwraca na to uwagę, że taki ksiądz nie ma gdzie wyładować emocji. Celibat nie jest dogmatem wiary katolickiej. Jak wiadomo św. Piotr miał teściową, czyli miał też żonę.
• Chcę wrócić jeszcze do lubelskiej sprawy. W tym tygodniu, zgodnie z wyrokiem sądu, ks. prof. Walerian S., emerytowany wykładowca KUL przeprosił pana Piotra Halliopa „za naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności oraz nietykalności cielesnej” kiedy ten był dzieckiem. Czy te przeprosimy były szczere?
- Nie mam żadnych podstaw, aby myśleć, że szczere nie były. Uważam, że trzeba domniemywać niewinność, póki nie udowodni się winy. Trzeba mieć ważne powody, aby wątpić w szczerość takich słów skruchy, ja ich nie mam. Zazwyczaj zresztą nasze intencje, motywy działań, są złożone. I nie mówię tylko o ks. Walerianie. Nie chcę podważać szczerości jego skruchy, ale też nie zdziwiłbym się, gdyby była ona połączona ze strachem.
• Czy ksiądz profesor zna księdza Waleriana S.?
- Tak, znam. Uczył mnie w seminarium. Były plotki, że ksiądz profesor lubi się trochę „zalecać” do kleryków. W stosunku do mnie nigdy się w ten sposób nie zachował. Pewne sugestie na jego temat - raczej w kontekście homoseksualizmu, niż pedofilii - budziły raczej nasz śmiech, a nie sugestie, że komuś może dziać się krzywda. Takiej wiedzy nie mieliśmy.
• A później, kiedy ks. prof. był rektorem KUL, nikt nie sygnalizował problemu?
- W czasie, kiedy byłem rektorem, ks. Waleriana chyba już nie było na uczelni. Nikt też w czasie sześciu lat mojej kadencji do mnie się w jego sprawie nie zgłaszał.