Jeśli klient przyjdzie po karpia bez wiaderka, żywej ryby dostać nie powinien. Zapakowana w worek może się udusić, a to niezgodne z prawem. Karp nie może być też zabity na oczach klientów. Bo co będzie, jeśli zobaczy to dziecko?
– Zawinięcie ryby w woreczek sprawi, że ta ryba może się udusić, zanim zostanie doniesiona do domu – podkreśla Jarosław Naze, zastępca głównego lekarza weterynarii.
Prawo prawem, a życie życiem. I co roku przy sklepowych kasach widać ryby szamoczące się w woreczkach.
– W zeszłym roku może ze dwie osoby przyszły z wiaderkiem – komentuje Krzysztof Lipski, właściciel sklepu rybnego przy Okrzei. – Niedługo będzie już 20 lat jak prowadzę ten sklep, ale nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś nakazywał chodzenie po karpia z wiaderkiem.
Tyle że Ustawa o ochronie zwierząt grozi karami za znęcanie się nad nimi.
– Wielu klientów chce zanieść do domu żywą rybę, by dzieci miały frajdę. Ale skoro jest takie zalecenie, będziemy się do niego stosować. Jeśli klient przyjdzie po karpia bez wiaderka, żywego nie dostanie – mówi Krystyna Kiljanek, szefowa sklepu rybnego przy Wileńskiej w Lublinie.
Ale nawet sklep nie może, ot tak sobie, zabić karpia przed jego sprzedażą. Bo i na to jest paragraf.
– Przede wszystkim zabijanie ryb nie może się odbywać na oczach dzieci, powinny się tym zajmować osoby dorosłe – wylicza Naze. Sprzedawca musi więc iść za specjalne przepierzenie, a jeśli go nie ma, to wędrować z karpiem na zaplecze.
– Ryby mają ten problem, że nie jęczą. Bo gdyby miały głos, to zapewniam, że nikt by nie chciał mieć w hipermarkecie stoiska z wyjącymi zwierzętami – mówi pani Agnieszka, która ma zamiar upatrzyć sobie karpia i poprosić o jego uśmiercenie. – Jem ryby, ale uważam, że trzeba je zabić jak najłagodniej.
– Niedługo sprzedaż ryb ruszy na całego, przyjrzę się przepisom i zlecę takie kontrole – zapowiada Stanisław Zając, powiatowy lekarz weterynarii w Świdniku. – Tych, którzy nie spełnią warunków sprzedaży, możemy karać mandatami.