Co najmniej kilku pracowników Wydziału Humanistycznego UMCS pracuje jednocześnie w prywatnej uczelni. Czy to możliwe, że mają swój udział w wycieku tajnych informacji o kandydatach na uniwersytet?
Tymczasem nam udało się ustalić, że kilku wpływowych pracowników uniwersyteckiej humanistyki (tu prowadzone są studia z iberystyki) sprawuje jednocześnie ważne funkcje w prywatnej uczelni. Chodzi o prof. Barbarę Hlibowicką-Węglarz i prof. Jerzego Kutnika. A prof. Henryk Gmiterek, dziekan Wydziału Humanistycznego UMCS, jest... przełożonym rektora WSS-P. Bo prof. Witold Kłaczewski, oprócz prowadzenia prywatnej uczelni, jest także pracownikiem Zakładu Historii XVI-XVIII wieku UMCS.
- Może się nasuwać sugestia, że pracownicy zatrudnieni na obu uczelniach mogli mieć wpływ na przekazanie informacji o kandydatach - mówi prof. Henryk Gmiterek. - Ale nie wydaje mi się to prawdopodobne. Dostęp do takich danych miał tylko sekretarz wydziałowej komisji rekrutacyjnej. Ufam mu w stu procentach.
Podobnie mówią władze uczelni. - To niemożliwe, żeby dane kandydatów zostały przekazane przez naszych pracowników - podkreśla prof. Anna Pajdzińska, prorektor UMCS. - A to, że ludzie pracują jednocześnie na dwóch uczelniach, o niczym nie świadczy. Pozwala im na to ustawa i nie ma w tym nic dziwnego.
Prof. Jerzy Kutnik: - Nie uczestniczę w żadnym etapie rekrutacji na iberystykę w WSS-P, a moja zwierzchność jako dziekana jest tylko formalna. Nie mam żadnej wiedzy na temat tych danych.
Prof. Hlibowicka-Węglarz do piątku jest w Portugalii. Z kolei rektor Kłaczewski, jak usłyszeliśmy w sekretariacie WSS-P, ma jeszcze wakacje. I nie sposób się z nim skontaktować.