Otrucia psów na ul. Kossaka, o których pisaliśmy kilka dni temu, nie zaczęły się na początku grudnia. Napisała do nas Czytelniczka, której szczeniaki otruto już rok temu.
Przy ul. Kossaka ktoś podrzuca psom trutki. Mieszkańcy twierdzą, że od początku miesiąca otrutych zostało już siedem psów, kolejny walczy o życie. Ktoś podrzuca na posesje trutkę, która wygląda jak zwykła karma, ale zawiera żrący środek. Psy zdychają w męczarniach.
Po naszym środowym artykule skontaktowała się z nami kolejna osoba, która mieszka na ul. Kossaka.
– To trwa od roku – opowiada nasza Czytelniczka. – Dokładnie rok temu ktoś mi otruł trzy młode buldożki. Na ich ratowanie wydałam kilka tysięcy złotych. Weterynarz stwierdził, że to jakaś straszna chemia, bo maluchy miały wyniki gorsze niż przy raku.
Jak relacjonuje, zaczęło się od anonimów przysyłanych pocztą. – Komuś nie podobało się, że na trawniku stawiam miskę z jedzeniem dla psa sąsiadki, której gorzej się wiedzie. Że ten pies śmierdzi i moje psy też. I jeszcze roznoszą choroby. Dwa tygodnie później doszło do otrucia. Nie zgłaszałam tego na policję. Z całą rodziną mieliśmy traumę.
O dokarmianym przez nią psie ktoś poinformował straż dla zwierząt. – Straż go zabrała, podleczyła i potem wrócił do właścicielki. Dwa tygodnie później został otruty – wspomina kobieta. – Na początku nie łączyłam tych sytuacji, bo mi sie w głowie nie mieściło, że można być takim podłym. Teraz już wiadomo, że mamy do czynienia z jakimś szaleńcem. Najprawdopodobniej to sąsiadka mieszkająca na tej samej ulicy. Kiedyś już otruła wszystkie okoliczne koty
Większość właścicieli otrutych psów nie zgłosiła tego faktu na policję. – Nadal nie dotarło do nas żadne zgłoszenie dotyczące tej sprawy. Jednak z uwagi na kolejne sygnały od mieszkańców zajmiemy się tym – zapewnia podkom. Andrzej Fijołek z lubelskiej policji. – Dobrze by jednak było, gdyby wszystkie osoby, których psy ucierpiały zgłosiły się do nas, najlepiej z dokumentacją od weterynarza.
Fijołek podkreśla, że takie sprawy najlepiej od razu zgłaszać na policję. – Z upływem czasu mamy coraz mniejsze szanse na dotarcie do niektórych dowodów, które mogą pomóc w ściganiu sprawcy – tłumaczy policjant.
Trutka, którą zjadły psy, przypomina zwykłą karmę dla psów. – Jeżeli będziecie przechodzili w okolicy i zobaczycie coś podejrzanego nie bądźcie obojętni! Uważajcie na swoje psy! – ostrzega na Facebooku jedna z mieszkanek ulicy. – Skład trutki jeszcze nie jest znany, ale ten środek niszczy żołądek psa. Najprawdopodobniej ma w sobie jakiś środek silnie żrący.