Prawie pięć godzin musieli koczować we Wrocławiu lublinianie wracający z Francji. Przewoźnik, krakowska firma przewozowa Intercars, nie mógł im zapewnić sprawnego autokaru. Większość pasażerów zapowiada złożenie pisemnej skargi.
W Strasburgu podróżni zgodnie z planem przesiedli się do drugiego autokaru, tym razem polskiego. I tak dojechali do Wrocławia – punktualnie o godz. 10.30 w sobotę.
– Tam okazało się, że w autobusie popsuła się sprężarka. Musieliśmy czekać na zastępczy pojazd – mówi pani Karolina. – Ale nim też nie pojechaliśmy, bo miał awarię hamulców. Kierowca sam próbował ją usunąć. Nie zdołał tego zrobić. Zdenerwowani pasażerowie wiele razy dzwonili pod alarmowy numer firmy Intercars.
– To była sobota. Nie było łatwo znaleźć od ręki zastępczy autokar – przyznaje Natalia Domańska z biura krakowskiego przewoźnika. – Drugi autobus, który miał awarię hamulców nie należał do nas, tylko do naszego partnera. Musimy to z nim wyjaśnić.
Ostatecznie pasażerowie wyruszyli z Wrocławia o godz. 15.15. Do Lublina dotarli z czterogodzinnym opóźnieniem. Mieli być o godz. 20.30 w sobotę, a przyjechali już po północy.
Do Lublina jechało ok. 20 osób. Większość, już w trakcie podróży zapowiadała złożenie pisemnej reklamacji. Będą żądać zwrotu części ceny biletu. A to wcale nie mało. Podróż z Francji do Lublina kosztuje 420 zł. Za bilet ulgowy trzeba zapłacić o 40 zł mniej.
Zapytaliśmy przewoźnika, czy pasażerowie mogą liczyć na rekompensatę? – Każdy może przesłać nam pisemną reklamację. A my ją rozpatrzymy. Odpowiedź wyślemy w ciągu miesiąca – odpowiada Domańska.