Lekarze z DSK w Lublinie wyrządzili nam straszną krzywdę - żali się mama Piotrka spod Krasnegostawu. Operowali syna i przeoczyli, że chłopak ma nowotwór.
Rodzice 14-letniego Piotra wytoczyli Dziecięcemu Szpitalowi Klinicznemu proces o odszkodowanie za zaniedbania w leczeniu ich syna. Domagają się ponad 250 tys. złotych i comiesięcznej renty dla dziecka w wysokości 1,5 tys. zł.
Szpital już odpowiedział na pozew. - Leczenie było prawidłowe i zgodne ze sztuką lekarską - napisał do sądu prawnik z DSK.
Chłopiec trafił do dziecięcego szpitala w Lublinie pod koniec kwietnia ub. roku. Skarżył się na bóle brzucha. Miał wymioty, w oczach tracił na wadze. Pech chciał, że akurat zaczynał się długi weekend. - Prowadzący Piotra lekarz wyjechał na tydzień i moim dzieckiem nikt się nie zajmował - opowiada matka.
Bóle brzucha się nasilały. 14-latek był tak osłabiony, że nie potrafił o własnych siłach dojść do toalety. W końcu się okazało, że konieczna jest natychmiastowa operacja. Zabieg trwał pięć godzin. Lekarze wycięli wyrostek. Chłopiec wyszedł ze szpitala dopiero na początku lipca.
- Jeździliśmy na kontrole. Lekarz mówił, że syna powinno boleć, a jego stan się stabilizuje - wspomina kobieta.
Tymczasem był już wrzesień a ból nie mijał. Piotr wciąż czuł się bardzo źle. Zdesperowani rodzice wyprosili u lekarza rodzinnego skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam specjaliści postawili diagnozę: nowotwór złośliwy jelita grubego. 14-latek przeszedł kolejną operację, a potem chemioterapię.
- Gdyby w DSK wykonali odpowiednie badania, to prawdopodobnie nie trzeba byłoby usuwać jelita i nie doszłoby do przerzutów - twierdzą rodzice Piotra. I zarzucają lekarzom z lubelskiego szpitala postawienie niewłaściwej diagnozy.
W pozwie wyliczają też przykłady skandalicznej opieki personelu nad dzieckiem.
Co na to wszystko szpital? Agnieszka Osińska, rzecznik DSK, poinformowała, że odpowiedź przygotuje dopiero na w środę.