W Szkole Podstawowej nr 7 im. księdza Jana Twardowskiego w Lublinie uczą nie tylko matematyki, biologii czy geografii. Nauczycielka historii wprowadziła nowy zwyczaj: dzienniczek
na donosy. Dyrektorka twierdzi, że to był
tylko zeszyt uwag. Lubelskie Kuratorium Oświaty interweniuje w szkole.
Jak twierdzą uczniowie, w zeszycie zapisywane były tylko negatywne zachowania. – Koleżanka bacznie obserwowała, co robimy i później to odnotowywała. Czasami jeszcze któryś z nauczycieli kazał jej coś zapisać – wyjaśnia blondynka w niebieskim swetrze, z którą wczoraj rozmawialiśmy na szkolnym podwórku. – Ale to fajna koleżanka. Ja ją bardzo lubię. Zapisywała głównie chłopaków. Bo to oni rozrabiają.
Z dnia na dzień piszących w zeszycie przybywało. W notatniku zaczęły się pojawiać także adnotacje sekretarek i pracownic świetlicy. – Pisały, co tylko chciały. Nawet to, że słyszały, jak moja córka na ulicy powiedziała brzydkie słowo. To już zaczęła się robić szkoła policyjna – oburza się Czytelniczka. – Moja córka jest wzorową uczennicą, a wpisują jej jakieś absurdalne uwagi.
W zeszycie można było przeczytać, że Tomek kopnął Romka lub Krzyś pokazał Ani język (imiona przypadkowe). Nauczycielka analizowała zapiski i wyciągała konsekwencje wobec winowajców. Notatnik był także dowodem na zebraniach rodzicielskich.
– To mi przypomina komunistyczne metody działania – twierdzi dr Ireneusz Siudem, psycholog. – Uczy tylko tego, jak nieuczciwie przekazywać informacje. A przecież nie to jest celem pedagogów.
Dyrektorka szkoły twierdzi, że notatnik był tylko tradycyjnym zeszytem uwag. – O tym, że prowadzi go uczennica, nic nie wiedziałam – mówi Czesława Kusiak, dyrektorka szkoły. – Wychowawczyni klasy poinformowała mnie, że zapiski były prowadzone pod jej nadzorem.
Sprawą zainteresowaliśmy lubelskie kuratorium. Pracownicy natychmiast skontaktowali się z dyrektorką. – Dziecko nie jest od tego, aby zapisywać uwagi w zeszycie. Od tego jest nauczyciel – wyjaśnia Grażyna Zawadzak, dyrektorka wydziału kształcenia ogólnego w kuratorium. – Takie działania nie są czynnościami wychowawczymi.
Wychowawczyni klasy była wczoraj nieuchwytna. Dziś ma odbyć poważną rozmowę z dyrektorką. – Jeśli coś takiego ma miejsce, trzeba będzie to ukrócić – mówi Czesława Kusiak.