Półtoraroczny niedźwiadek zabity przez turystów w Dolinie Chochołowskiej (na zdjęciu) był uderzony tępym narzędziem i topiony.
Sekcja odbyła się kilka dni temu. Ale jej wyniki pracownicy akademii utrzymują w tajemnicy. - Takie otrzymaliśmy polecenie od prokuratury w Zakopanem, która prowadzi postępowanie w tej sprawie - tłumaczy dr Piotr Listos.
- Poza tym, trwają jeszcze szczegółowe badania histopatologiczne, które mają zweryfikować wyniki sekcji zwłok - dodaje prof. Zbigniew Nozdryn-Płotnicki, kierownik Katedry Anatomii Patologicznej.
Z naszych informacji wynika, że dodatkowe badania potwierdzają rezultaty przeprowadzonej sekcji. Niedźwiadek miał być uderzony tępym narzędziem i topiony.
Taka opinia lubelskich biegłych jeszcze w tym tygodniu trafi do Zakopanego. Dopiero wtedy śledczy zdecydują o ewentualnym postawieniu turystom zarzutów. Jakich?
Według kodeksu karnego każdy, kto wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta, powodując istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. Ale ekolodzy zwracają uwagę, że ten przypadek jest wyjątkowy. I konsekwencje powinny być bardziej surowe.
Przypomnijmy. Martwego półtorarocznego niedźwiadka znaleźli
22 października leśnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. O zabiciu zwierzęcia poinformowała ich zakopiańska policja, zaalarmowana przez miejscowy szpital. Dzień wcześniej zgłosiła się tam dwójka młodych ludzi. Mówili, że rzucił się na nich niedźwiedź. Razem z innymi turystami (w sumie w sześć osób) mieli się bronić, topiąc go w potoku.
Ale opatrujący ich lekarz nie stwierdził ran, które mogłyby wskazywać na zagrażający życiu ludzi atak drapieżnika. Wątpliwości miała też straż TPN. Leśnicy zauważyli na ciele niedźwiadka ślady uderzeń kamieniami, znaleźli także resztki jedzenia, co może świadczyć o karmieniu zwierzęcia przez turystów. (mb)