Chodzi o hurtowy obrót lekami, czego aptekom robić nie wolno.
Sprawą zajmuje się lubelska prokuratura. Na obecnym etapie śledztwo prowadzone jest "w sprawie”.
Nikomu nie postawiono więc żadnych zarzutów. Podejrzane praktyki aptekarzy wykryli policjanci z Lublina, zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. Mechanizm całego procederu był stosunkowo prosty.
– Apteki w całym kraju zamawiały znacznie ilości leków. Nie byłyby w stanie sprzedać ich samodzielnie – wyjaśnia Andrzej Jeżyński, z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. – Leków tych nie wprowadzano do ewidencji. Trafiały do dwóch hurtowni.
Te sprzedawały je trzeciemu hurtownikowi, który z kolei wysyłał leki do innych krajów Unii Europejskiej. Dzięki temu firma mogła wystąpić do fiskusa o zwrot podatku VAT. Z danych skarbówki wynika, że miesięcznie wnioski w tej sprawie opiewały nawet na 900 tys. zł.
– Jeden z wątków śledztwa mówi o wyłudzeniach podatku VAT – przyznaje prokurator Jeżyński. – W drugim z wątków koncentrujemy się na możliwym zawyżaniu marży, powyżej dopuszczalnych norm.
Śledztwo dotyczy ponad stu aptek w całym kraju, w tym kilku z Lublina. Prokuratura nie ujawnia, gdzie działają hurtownie zamieszane w sprawę. Żaden z medykamentów zamawianych przez hurtowników nie jest objęty refundacją z NFZ. Wszystkie leki można natomiast dostać wyłącznie na receptę.
Prowadzenie apteki i hurtowy obrót lekami wymagają osobnych zezwoleń. Jeśli podejrzenia śledczych się potwierdzą, będzie to oznaczało, że aptekarze złamali prawo farmaceutyczne. Może im grozić nawet utrata zezwolenia na prowadzenie działalności.