ZNP najpierw zażądało od wojewody odwołania lubelskiego kuratora oświaty, a teraz domaga się zmiany prawa – żeby nie mógł być jednocześnie radnym wojewódzkim.
Zaczęło się w sierpniu. Związek Nauczycielstwa Polskiego zażądał od Babisza odwołania jego zastępczyni – Anny Szczepińskiej. Poszło o jej słowa, m.in. na naszych łamach. o szkołach w gminie Leśniowice, które miały przejść we władanie stowarzyszenia. – Z prawnego punktu widzenia nie ma do tego żadnych przeciwwskazań – powiedziała wicekurator.
Zdaniem związku, gmina nie może "pozbyć się” wszystkich szkół. Ale kurator odpowiedział, że do odwołania Szczepińskiej nie ma podstaw.
Wtedy prezes ZNP Sławomir Broniarz zażądał od wojewody odwołania samego Babisza. Powody? M.in. "tolerowanie wypowiedzi Szczepińskiej narażających na szwank dobre imię kuratorium”. Ale też "nie wywiązywanie się z obowiązków, które nakłada na kuratora ustawa”.
Wojewoda nie odniosła się jeszcze do pisma szefa ZNP. Ale szans na odwołanie Babisza raczej nie ma. Kurator ma wysokie notowania u władz regionu i w MEN. No i jest działaczem PO.
Związek znalazł więc innego "haka”. Broniarz wystąpił do sejmowej Komisji Edukacji o zmianę prawa, żeby kurator nie mógł łączyć tej funkcji z mandatem radnego sejmiku województwa. Bo ten sposób nadzoruje sam siebie. W piśmie do posłów prezes wskazał tylko przykład Babisza, choć w identycznej sytuacji jest w Polsce kilku kuratorów.
– Mam jednoznaczną opinię prawników Sejmu: nie ma do tego żadnych przeciwwskazań – podkreśla Babisz.
ZNP problem widzi. W Babiszu. – Wydaje się, że mamy do czynienia z nieudolnym wykonywaniem obowiązków urzędnika, który jest odpowiedzialny za strzeżenie prawa – mówi prezes Broniarz. Ale zapewnia, że ZNP nie uparł się jakoś szczególnie na lubelskiego kuratora. – Jest jednym z wielu, w sprawie których interweniujemy – zapewnia.