Pogoda stała po stronie naukowców. W sobotę mnóstwo osób wybrało się na plac Litewski by zobaczyć jaka ciekawa jest nauka. Lubelski Piknik Naukowy zakończył tegoroczną edycję Lubelskiego Festiwalu Nauki.
Jeśli na nasłonecznionych ławkach wokół fontanny na placu Litewskim było pusto a wokół namiotów ustawionych przed Pocztą Główną i na placu było ciasno, to znaczy, że tu było ciekawiej.
– Tak bardzo mocno nie trzeba naciskać, tylko trochę – mówi pięcioletnia Zosia, która razem z młodszym bratem Jasiem wzięła udział w kursie dojenia. Jedną z atrakcji pikniku była oblegana przez dzieci krowa. Krowa była plastikowa, dzięki temu adepci dojenia mogli się spokojnie uczyć i naciskać gumowe wymiona. – To mleko rozcieńczone wodą, można pić. W krowie na raz mieści się 10 litrów – tłumaczył opiekun krasuli, która często jeździ na różne imprezy targowe i zawsze budzi zainteresowanie.
Uniwersytet Przyrodniczy miał też w ofercie specjalnego psa. Dookoła czarnego, kudłatego czworonoga zbierały się dzieci ale też i dorośli zdziwieni, że można reanimować psa. Bo psi fantom służył właśnie do nauki przywracania pracy serca.
Stoiska UP były jednymi z wielu jakie przyciągały zwiedzających, głównie młodych i najmłodszych. Organizatorzy przygotowali wiele projektów, pokazów, konkursów i niespodzianek.
Były nawet sztuczne dzieci. – To jest Kacperek, a to leży Zosia – śmiały się studentki położnictwa, które na naturalnej wielkości lalkach pokazywały jak się prawidłowo kapie, przewija, przebiera i nosi niemowlaki. Kacperek był przepisowo noszony w chuście przez jedną ze studentek, które pokazywały jeszcze jego ciemnoskórego braciszka. Dla odważnych była sztuczna ciąża czyli specjalnych fartuch z pokaźnym brzuchem i biustem, który próbowali wkładać nawet panowie. – A teraz proszę sobie zawiązać buty, w takiej ciąży – sugerowały panie na stoisku Uniwersytetu Medycznego.
Kto się zapisał na zajęcia mógł upiec swojego autorskiego cebularza, bo takie warsztaty też na pikniku były. Zapach cebuli i ciasta przyciągał wielu zwiedzających.
Pan Paweł przyszedł z synami – Michałem i Kubą, bo się założył z chłopcami, że tu spędzą czas fajniej niż w kinie. – Na razie udają, że się nudzą ale jakoś tak sami się kierują w stronę walczących na miecze. Myślę, że wygram, zwłaszcza, że stoiska Politechniki Lubelskiej przed nami. Bardzo na liczę na inżynierów – żartuje ojciec 8 i 12-latka.
Piknik kończył XIV już edycję Lubelskiego Festiwalu Nauki więc wiele osób było na poprzednich edycjach imprezy. Już widzieli zabytkowe pojazdy, robili nadruki z szablonu, próbowało na ludzkim fantomie udzielania pierwszej pomocy. Zawsze jednak można się dowiedzieć czegoś jeszcze. Na przykład tego, że spódnica w lubelskim stroju ludowym wykończona jest szczoteczką.