Prokuratura Regionalna w Lublinie widziała mecenasa Romana Giertycha w areszcie. Ale sąd był innego zdania. W uzasadnieniu zmiażdżył argumenty śledczych. A w tle miliony złotych
Blisko 300 tomów akt i liczący kilkadziesiąt stron wniosek o areszt. To nad nim pochylał się we wtorek Sąd Rejonowy w Lublinie. Śledczy zarzucali znanemu adwokatowi m.in. działanie na szkodę giełdowej spółki Polnord (mowa o 72 mln zł) oraz zawarcie z nią szczególnie niekorzystnej umowy dotyczącej obsługi prawnej, a zwłaszcza wynagrodzenia (4,5 mln zł).
Trzy lata ciężkiej pracy
– Pan prokurator, jako adekwatny czas za wynagrodzenie, które pan mecenas dostał, wskazuje półtorej godziny. Z akt wynika jednak, że były to trzy lata ciężkiej pracy, kilkadziesiąt postępowań sądowych, kilkadziesiąt dziesiątek godzin spędzonych na negocjacjach – wyliczał przed wejściem na salę Jacek Dubois, jeden z obrońców Romana Giertycha. Dodawał: – Mamy do czynienia z sytuacją niewyobrażalną. Próbuję się wyłudzić orzeczenie sądu poprzez podawanie nieprawdy. Jesteśmy tutaj po to, żeby przedstawić dokumenty, które pokażą, że prokuratura próbowała wprowadzić sąd w błąd.
Samego mecenasa w sądzie nie było. Nie było to konieczne. Swoje stanowiska przedstawiali tylko obrońcy i prokuratorzy. Posiedzenie, zaplanowane początkowo na trzy dni zakończono już pierwszego dnia. – Sąd Rejonowy Lublin-Zachód wniosku prokuratury o areszt nie uwzględnił. Uzasadnienie jest bardzo obszerne. Zawiera 27 stron – mówi Barbara Markowska, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Lublinie.
Z uporem w sprawie lepszej
Odnosząc się do zarzutu dotyczącego wynagrodzenia Giertycha, rzeczniczka dodała: – Sąd Rejonowy ocenił, że było ustalone zgodnie z zasadą swobody zawierania umów, a także w zgodzie z praktykami funkcjonującymi w obrocie gospodarczym.
Nieco więcej o uzasadnieniu mówią pełnomocnicy mecenasa Giertycha. – Sąd doszedł do przekonania, że czyny zarzucane naszemu klientowi nie zostały w jakikolwiek sposób uprawdopodobnione – mówi adwokat Jakub Wende. – Uznał również, że materiał dowodowy przedstawiony przez prokuraturę nie tyle nie pozwala na stosowanie jakichkolwiek środków zapobiegawczych, ale w ogóle na stawianie zarzutów. Ta sprawa powinna być natychmiast umorzona, ale prokuratura z uporem godnym lepszej sprawy cały czas, wbrew kolejnym orzeczeniom sądów, lansuje takie, a nie inne poglądy, które po dzisiejszej decyzji nie znajdują już żadnego uzasadnienia, a nawet – trzeba to powiedzieć mocniej – usprawiedliwienia.
Żeby podważyć autorytet
Z wyroku cieszy się też mecenas Dubois. – To półtora roku, kiedy walczymy o honor mecenasa Giertycha, bo dla adwokata nie ma większej infamii niż postawienie mu zarzutu naruszenia prawa – przyznaje. – Wtorkowe uzasadnienie było absolutnie miażdżące. Sąd dokonał analizy wszystkich działań pana mecenasa Giertycha jako profesjonalnych działań adwokackich, mieszczących się w granicach prawa. Z tego wychodzi jedno pytanie: czy rozmawiamy o stosowaniu prawa przez prokuraturę, czy też używaniu prawa karnego jako narzędzia do polityki?
Decyzja Sądu Rejonowego Lublin-Zachód nie jest prawomocna. Już teraz wiadomo, że zaskarży ją prokuratura.
– Skierowanie do sądu wniosku o tymczasowe aresztowanie było jedyną możliwością, aby doprowadzić Romana G. do prokuratury, postawić mu zarzuty i umożliwić ich rozstrzygnięcie przed sądem – informuje Karol Blajerski, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Lublinie. – Sprawa nie jest tak oczywista, jak przedstawił to Sąd Rejonowy, stwierdzając brak wysokiego prawdopodobieństwa popełniania przestępstwa. Świadczy o tym chociażby czas rozpoznawania wniosku prokuratora o areszt – ponad trzy miesiące, a także wyznaczenie w celu podjęcia decyzji aż trzech posiedzeń sądowych, co jest sytuacją niespotykaną w przypadku rozpoznania tego rodzaju wniosków.