Ostra krytyka spadła na lubelski Teatr Osterwy ze strony jednego z radnych PiS, który ma uwagi do wystawianych tu spektakli, w tym Pana Tadeusza. Wiceprzewodniczący sejmiku województwa oczekuje wręcz, że przy ustalaniu repertuaru będą uwzględniane opinie „środowisk katolickich i patriotycznych”.
– Zwróciło się do mnie Katolickie Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów, protestując co do formy spektaklu „Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie”. Widzowie z różnych powodów są oburzeni taką interpretacją Mickiewicza – stwierdził na ostatnim posiedzeniu wiceprzewodniczący sejmiku Mieczysław Ryba (PiS). – Druga grupa osób zwróciła się do mnie w związku ze spektaklem „Bracia Grimm dla dorosłych”, gdzie mieliśmy do czynienia, jak twierdzą, ze skandaliczną ironią z Matki Bożej czy z Pana Jezusa.
Według radnego sposób wydawania pieniędzy w teatrze „budzi duże zastrzeżenia” – Nie chodzi o cenzurę, bo jeśli ktoś chce coś robić za własne pieniądze, to niech robi – stwierdził Ryba. – Ale mówimy o środkach publicznych, które mają budować piękno, dobro, prawdę, a nie coś zupełnie innego. Jeśli ktoś chce czynić alibi z tzw. sztuki do tego, żeby demoralizować, to jest to rzecz, której absolutnie nie akceptuję.
– Oba spektakle cieszą się dużym zainteresowaniem. „Pana Tadeusza”, którego wystawiano jeszcze za poprzedniej dyrekcji, obejrzało ponad 7 tys. widzów a frekwencja sięga 77 proc. Na „Braciach Grimm dla dorosłych” jest jeszcze wyższa, przekracza 90 proc. Obie sztuki są w naszym repertuarze i do tej pory nie było żadnych głosów krytycznych dotyczących tych tytułów – mówi Dorota Ignatjew, dyrektor Teatru im. Osterwy, instytucji podległej samorządowi województwa.
Szefowa teatru nie chce komentować słów radnego, który chce, by przy tworzeniu repertuaru były brane pod uwagę „postulaty środowisk katolickich i patriotycznych”. Chętnie komentuje to sejmikowa opozycja.
– Ręczne sterowanie kulturą pamiętamy z czasów komunizmu i wiemy, czym to się skończyło. Dzięki artystom Lublin ma mocną pozycję na kulturalnej mapie kraju. Nie psujmy tego – apeluje Krzysztof Grabczuk, obecnie radny Koalicji Obywatelskiej, a niegdyś wicemarszałek województwa odpowiedzialny za kulturę. – Życzyłbym wszystkim politykom, żeby częściej chodzili do teatru, a być może nauczą się tolerancji i nabiorą dystansu do otaczającej nas rzeczywistości.
Tymczasem wiceprzewodniczący Ryba przyznaje, że Teatr Osterwy nie jest mu obcy. – Byłem tam ze dwa lata temu na jakimś spektaklu z żoną – mówił na ostatnim posiedzeniu sejmiku. – Do dzisiaj żałuję, bo przyjemnie nie było.