Ministerstwo Sportu uznało olimpijski basen w Lublinie za jedną z kluczowych inwestycji i może pokryć połowę kosztów budowy. Miasto musi znaleźć drugą część.
Oficjalnych kosztów budowy pływalni nie ma, są tylko szacunki. A te mówią o kwocie 70, a nawet 80 mln zł. Na taki wydatek miasta nie stać, dlatego projekty nadal leżą w szafie. Gdy uroczyście prezentowano je jesienią zeszłego roku, zastępca prezydenta twierdził, że budowa może ruszyć już w 2009 r. Ale nic z tego.
Lublin postanowił poszukać pieniędzy w Warszawie. Poseł Magdalena Gąsior-Marek (PO) wystąpiła do Ministerstwa Sportu z oficjalnym zapytaniem w tej sprawie. Jest już odpowiedź.
– Nasz basen został ujęty w wykazie zadań zgłoszonych do „Wieloletniego Programu Rozwoju Inwestycji o Szczególnym Znaczeniu dla Sportu do roku 2012”. By mógł dostać dofinansowanie, potrzebny jest oficjalny wniosek od prezydenta Lublina – informuje Gąsior-Marek.
Nasz projekt na razie jest w poczekalni. Jeśli prezydent przyśle dokumenty ministrowi sportu, wtedy basen może zostać dopisany do głównej listy, gdy tylko takowa lista będzie aktualizowana. – Gdyby obiekt nie był wpisany, to trudniej byłoby zdobyć dofinansowanie i byłoby ono mniejsze – mówi Szajnocha.
Jest jeszcze jedno „ale”. Minister pokryje połowę kosztów, ale wyłącznie sportowej części obiektu. A projekt przewiduje też budowę pływalni ze zjeżdżalnią dla dzieci, otwartego basenu z plażą, restauracji, klubu fitness, lodowiska i hotelu. I teraz coś z tym fantem trzeba zrobić.
– Zastanawiamy się nad podzieleniem tej inwestycji na etapy – zdradza Szajnocha. Osobnym etapem byłaby budowa dotowanego przez resort basenu, osobną budowa obiektów towarzyszących.
Ratusz musi też szybko znaleźć źródło finansowania swojej połowy wydatków.