Dwie młode kobiety wywołały w ciągu ostatnich dni trzy fałszywe alarmy bombowe. 22-latka i jej o dwa lata młodsza koleżanka zostały zatrzymane przez policjantów. W niedzielę zostały przesłuchane przez prokuratora.
Pierwszy z fałszywych alarmów miał miejsce przed tygodniem. Funkcjonariusze w Warszawie zostali powiadomieni, że w jednym z lubelskich mieszkań znajduje się bomba. Policjanci, którzy pojechali pod wskazany adres zastali właścicielkę lokalu, która nic nie wiedziała o zagrożeniu. Informacja o bombie nie potwierdziła się.
Dzień później policjanci dostali kolejne zgłoszenie. Na klatce schodowej jednego z bloków w Lublinie miała leżeć reklamówka z wizerunkiem św. Mikołaja. Miały wystawać z niej przewody i miało być słychać tzw. tykanie. Przeprowadzone rozpoznanie minersko-pirotechniczne nie potwierdziło jednak tego faktu.
Jeszcze tego samego dnia do komendy zadzwoniła kobieta. Twierdziła, że w autobusie linii 13 jest bomba ukryta w siatce. Miały wystawać z niej zielone i niebieskie przewody. Zgłaszająca powiedziała, że autobus ma znajdować się na dworcu PKP w Lublinie. Autobusu tam nie było, jednak policjanci pojechali do zajezdni, gdzie okazało się, że było to kolejne fałszywe zgłoszenie.
Za wywołanie fałszywego alarmu młodym lubliniankom może grozić kara do 8 lat więzienia oraz dotkliwe konsekwencje finansowe.