Notariusz z okolic Lublina odpowie za przekroczenie uprawnień. Halina M. miała sprzedać ziemię należącą do ubezwłasnowolnionej kobiety
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
O sprawie powiadomiła śledczych Elżbieta B., siostra pokrzywdzonej kobiety, a jednocześnie jej opiekunka prawna. Do chorej należały cztery działki w rejonie Rybczewic. Formalnie dzierżawiła je siostra, a faktycznie ziemię uprawiał Sławomir S., jeden z okolicznych rolników.
W grudniu 2013 roku wobec chorej kobiety wszczęto postępowanie o ubezwłasnowolnienie. Takie orzeczenie zapadło po kilku miesiącach. Pod koniec października ubiegłego roku sąd ustanowił dla kobiety opiekunkę prawną.
Jednocześnie, niewiele ponad miesiąc od rozpoczęcia całego postępowania, chora kobieta i Sławomir S. stawili się przed notariuszem. Halina M. sporządziła dla nich warunkowy akt przeniesienia własności działek. Dotychczasowa właścicielka miała za nie zainkasować 40 tys. zł. Tego samego dnia notariusz poinformowała Elżbietę B., że przysługuje jej prawo pierwokupu. Kobieta zareagowała po kilku tygodniach. Pisała do Haliny M., by ta wstrzymała się z czynnościami, bo wobec siostry toczy się sprawa o ubezwłasnowolnienie. Nie doczekała się odpowiedzi.
W lipcu ubiegłego roku notariusz zaprosiła strony do podpisania aktu notarialnego. Po wszystkim pobrała ponad 700 zł opłaty. Rolnik zapłacił za ziemię i wystąpił o wpis do księgi wieczystej. Sąd jednak odmówił, tłumacząc, że już w maju 2015 r. dotychczasowa właścicielka działek została ubezwłasnowolniona. Sławomir S. został więc bez ziemi i pieniędzy.
Te na mocy kolejnego wyroku musiała mu oddać opiekunka prawna chorej kobiety. Sąd nakazał Elżbiecie B. zwrot 40 tys. zł z odsetkami oraz pokrycie ponad 4 tys. zł kosztów. Następnie stwierdził nieważność aktu notarialnego. Elżbieta B. doniosła na notariusz do prokuratury.
Podczas śledztwa Halina M. nie przyznała się do winy. Przekonywała, że jeszcze przed pierwszym aktem notarialnym pytała sąd, czy wobec właścicielki ziemi toczy się sprawa o ubezwłasnowolnienie. Sąd miał telefonicznie odmówić udzielenia informacji. Śledczy nie dotarli do żadnego pisma, które miałoby to potwierdzać. Notariusz przekonywała, że nie miała pojęcia o toczącym się postępowaniu i decyzji o ubezwłasnowolnieniu. Sporządziła więc akt notarialny w dobrej wierze. Pismo od Elżbiety B. „uznała za nieprawdziwe”. Siostry miały bowiem od lat pozostawać w konflikcie.
Prokurator uznał, że notariusz przekroczyła swoje uprawnienia. Jako, że zarobiła na tym ponad 700 zł, grozi jej od roku do nawet 10 lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do Sądu Rejonowego Lublin – Wschód.