Niezgodnie z obecnymi przepisami oznakowana jest Strefa Płatnego Parkowania. Brakuje tu białych linii malowanych na nawierzchni. Takie linie, według ministerialnego rozporządzenia, są konieczne, by zarządca drogi mógł żądać opłat za parkowanie
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Chociaż rozporządzenie obowiązuje od lutego 2014 roku, to wiele miast dopiero teraz zwróciło na nie uwagę. Wcześniejsze przepisy mówiły, że wystarczy oznakować strefę znakami na słupkach. Nowe wymagają oznakowania także na nawierzchni. – Miejsce postojowe powinno być oznakowane zarówno znakami pionowymi jak i poziomymi – potwierdza Piotr Popa, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.
Sytuacja w lubelskiej strefie nijak ma się do tego przepisu, bo linii nie ma. – Organizacja ruchu w strefie płatnego parkowania jest zgodna z przepisami, które obowiązywały w czasie jej wprowadzania – mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
Czy brak linii sprawia, że nie można pobierać opłat? Wątpliwości miał już m.in. wojewoda pomorski, który poprosił ministerstwo o oficjalną odpowiedź. Czego się dowiedział?
– Opłatę pobiera się wtedy, gdy spełnione są warunki, tzn. postój odbywa się w strefie płatnego parkowania i jest do tego wyznaczone miejsce – czytamy w odpowiedzi wiceministra Zbigniewa Rynasiewicza. – W opinii resortu „wyznaczone miejsce” w strefie płatnego parkowania to nie to samo co „obszar strefy płatnego parkowania”. W obszarze strefy płatnego parkowania bowiem wyznaczane są miejsca, na których za postój pobierana jest opłata – dodaje wiceminister. A dalej potwierdza, że „miejsca dla postoju pojazdu samochodowego wyznacza się znakami pionowymi oraz znakami poziomymi”.
Mimo to Lublin nie zamierza dostosowywać znaków do nowych przepisów. Malowania pasów nie będzie. – Stoimy na stanowisku, że prawo nie działa wstecz – wyjaśnia Kieliszek. Nowe znaki będą dopiero za rok, gdy Strefa Płatnego Parkowania będzie urządzana na nowo.
Gdyby miasto teraz malowało linie, naraziłoby się na konflikt z operatorem Strefy Płatnego Parkowania, który pobiera 43,6 proc. prowizji od opłat. Nowe oznakowanie zmniejszyłoby liczbę miejsc parkingowych, a operator mógłby powiedzieć „ „nie tak się umawialiśmy”.
Dlaczego przez linie ubyłoby miejsc? Miasto nie mogłoby ich wyznaczać tuż obok przejść dla pieszych, np. przy Krakowskim Przedmieściu. Kierowcy, którzy tu stają narażają się na mandat, bo prawo zabrania postoju 10 metrów za i przed przejściem. A to, że tuż przy przejściu wisi znak mówiący, że zaczyna się tu parking, nie jest dla kierowcy wytłumaczeniem. Nie wolno i już.
Wymóg malowania linii budzi też inne wątpliwości. Mowa o zabytkowym śródmieściu, w tym chodnikach wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia, albo oznakowaniu, które trzeba by wymalować na środku placu Zamkowego. – Wiele wskazuje na to, że nie unikniemy konieczności stosowania oznakowania poziomego nawet w takich miejscach – przyznaje Kieliszek. I nie tylko Lublin ma przed tym opory. – Nie ma zgody konserwatora zabytków – mówi Maciej Hasik, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Transportu w Częstochowie. – I ciężko będzie malować linie na kocich łbach.